środa, 5 listopada 2008

South Lake Tahoe, Halloween i election day.

Przypadło mi mieszkać na zachodzie Stanów, więc miałam szansę zobaczyć położone w górach Sierra Nevada jezioro Tahoe - jedno z najsłynniejszych jezior na świecie. Pojechaliśmy w niedzielę na parę godzin - ja, Jessica, Sandra, Nolan (najlepszy przyjaciel Jessici) i oczywiście Ann.

Ann specjalnie zatrzymała się dla mnie parę razy po drodze, żebym mogła porobić zdjęcia. Muszę przyznać, że widoki były zapierające dech w piersiach.











Potem zwiedziliśmy małe miasteczko, zdecydowanie nastawione na turystykę. Gdy tylko je zobaczyłam, w głowie miałam obrazek, jak ono wygląda, kiedy wszystko jest pokryte śniegiem. W środku miasteczka można znaleźć wyciąg, dookoła malutkie, przytulne knajpki i przeróżne sklepy wybudowane w drewnie.

























W drodze powrotnej:




I tak zakończył się dzień. Chciałam zobaczyć jezioro Tahoe już na początku i rzeczywiście było warto!

Być może pomijając fakt, że niezbyt miałyśmy z Sandrą pieniądze, a Ann powiedziała, że zatrzymamy się na lunch. Oczywiście, ona by za nas nie zapłaciła, nie za nasze jedzenie poza domem, co podkreśliła bardzo jasno, więc po prostu zabrałyśmy lunch ze sobą i zjadłyśmy go na plaży. W tym samym czasie Ann, Jessica i Nolan jedli w jakiejś knajpce.




Wieczór Halloween miałyśmy z Sandrą zaplanowany już od dawna. Mindi zaprosiła nas na 'halloween party', oczywiście miałyśmy być tylko my trzy - ja, Sandra i Jessica, no i Mindi, i Devin.

Dzień przed imprezą, Jessica powiedziała, że woli ten czas spędzić z Nolanem, więc pozostałyśmy we dwie, ja i Sandra.
Na samym początku chciałyśmy kupić jakieś przebranie, ale niestety tydzień przed Halloween był szalony, więc nie miałyśmy czasu. W dzień Halloween nie miałyśmy co prawda szkoły, ponieważ dzień Nevady przypadł w tym roku na 31 października, ale o 13 miałyśmy mecz - Sandra jest cheerleaderką, a ja fanką footballu, więc obydwie musiałyśmy tam być ;)
A potem wszystko jakoś zleciało i tak skończyłyśmy bez kostiumów. Oczywiście w ostatniej w chwili postanowiłyśmy improwizować. Tak ja wyszłam jako wampir/śmierć, a Sandra jako wiedźma.
Oznajmiłam jej, że musimy przeżyć to Halloween w najbardziej amerykańskim stylu, więc musiałyśmy się wybrać na 'trick-or-treating', po polsku 'cukierek albo psikus'.
Kiedy Ann podrzuciła nas do Mindi, zdecydowałyśmy, że zabierzemy ze sobą Kane'a. I tak wybrałyśmy się po nasze słodycze - ja, Sandra i Kane, który był przebrany za pirata.
Byłyśmy chyba w 4 lub 5 domach, ponieważ Kane był zmęczony, więc nasza torba nie była zbyt pełna słodyczy, ale z drugiej strony nie było ich aż tak mało ;)







Okazało się, że Mindi i Devin zaprosili jeszcze swoich znajomych, a dokładniej rodzinę - brata przyrodniego Mindi z żoną i ich paroletnią córką.
Wieczór spędziliśmy na oglądaniu filmów i rozmowach kompletnie o wszystkim ;)




Wydaje mi się, że przybywanie w Stanach w roku wyborów, zwłaszcza tak historycznych, było naprawdę ciekawym przeżyciem.

To już oficjalne - Obama został nowym prezydentem. Większość osób, które znam głosowało lub popierało Obamę.
Przed wyborami były dni, kiedy ludzie chodzili po szkolnych korytarzach wykrzykując 'Obama!'.

A dziś, dzień po wyborach, tylko nieliczni chodzili z kwaśnymi minami, reszta była bardzo podekscytowana, niektórzy opowiadali o tym, jak skakali ze szczęścia... :)

Ogólnie - ciekawe doświadczenie.




Za trzy dni mija trzeci miesiąc spędzony w Stanach. Nie jest zawsze łatwo. Zwłaszcza, kiedy twoja mama opowiada ci, jakie to rzeczy gotowała na obiad ;) Czasem zdarza mi się budzić w pocie, z najgorszym uczuciem na świecie, prawdziwym smutkiem i tęsknotą. I czasem nie potrafię z tym walczyć, czasem po prostu wolałabym się poddać, ale wiem, że jeśli bym się poddała, bardzo bym tego żałowała. Być może nie od razu, ale któregoś dnia mojego normalnego życia w Polsce, zdałabym sobie sprawę, że po prostu się poddałam.
Od razu zaznaczę, że mój smutek i tęsknota to nie jedyne powody, dla których chciałabym wrócić. Tutaj nie było tak cudownie, jak może się wydawać. Jest wiele rzeczy, które chętnie bym zmieniła, na przykład rodzinę...
Czasem host matka naprawdę sprawia, że życie jest nawet cięższe niż normalnie, ale z drugiej strony, jestem tutaj, żeby się uczyć. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie, ustanowić nowe cele, zmienić nastawienie.

Tutaj już oficjalnie przyszła jesień. Drzewa już dawno straciły liście, więc niestety muszę przyznać, że nasza jesień jest zdecydowanie bardziej urokliwa. Czubki gór są już pokryte śniegiem, więc sezon narciarski został rozpoczęty.
W szkole idzie mi cały czas dobrze, nawet bardzo dobrze. Zawsze słyszę zabawne komentarze. Na przykład Trevor, co usłyszałam od koleżanki, podczas rail time, opowiadający, że on nie musi się uczyć algebry, bo siedzi obok niego taka mądra Polka i odrabia za niego prace domowe (acha, jasne!), albo dzisiaj Xzavier podczas anatomii - mieliśmy taką jakby grę, nasza drużyna wygrywała, no i komentarz: wygrywacie tylko dlatego, że macie w swojej drużynie Maję!
Czasem jest naprawdę zabawnie, oczywiście to wszystko żarty ;) Tutaj wszystko przychodzi mi łatwiej. Nie wiem dlaczego, być może wszystko jest tak ustawione - aby było ci łatwiej. Język nie jest dla mnie żadną barierą. Chyba, że czasem, kiedy przychodzi do publicznego przemawiania, haha.