niedziela, 12 października 2008

Długo wyczekiwana notka ^^;

Przepraszam wszystkich, że musieliście tak długo czekać na tę notkę.

Homecoming week
Zacznę od homecoming week. Opisałam, o co w tym wszystkim chodzi w poprzedniej notce i obiecałam zdjęcia ;)

Poniedziałek, czyli 50s.
Ja, Samantha i Brittany:


Każdy, kto tylko mnie zobaczył mówił: 'You look so cute!', haha. No i na dodatek większość mówiła, że wyglądam, jak Sandy z Grease ;)

Tego samego dnia, była football night. Głównie chodziło o to, że spotkaliśmy się w pizzerii, żeby obejrzeć mecz, ale wiadomo, jak to zwykle bywa - było to bardziej spotkanie towarzyskie ;)

Ja i Sam Posey:


Z Ami:


Jessie:


Wtorek, 70s.
Sam & Jeremy:


Ja, Brittany i Danny:


No i upragnione, i wyczekiwane przez wszystkich, którzy zdecydowali się przebrać lata 80!
Ja ;D


Ja, Brittany & Sam:


Sam & Brittany:


Ja i Sandra:


Następnie w czwartek, career day, czyli, kim chcesz być w przyszłości. Oczywiście wiadomo - moje przebranie nie było nawet przebraniem, zabrałam ze sobą moją torbę fotograficzną i to wszystko ;) Ale za to inni się poprzebierali ^^
Danielle, Emma i Sam:


No i ostatniego dnia tygodnia był spirit day, czyli wszystko w kolorach szkoły: maroon (kasztanowy, brązowo-czerwony) & gold. Przyozdabialiśmy korytarz seniorów i salę gimnastyczną na assembly (coś podobnego do apelu), ja zostałam po lekcjach, żeby pomóc :)
A tak wyglądał korytarz następnego dnia:


I nasza szafka:


Niestety przegraliśmy naszą homecoming game... Już nawet nie pamiętam wyniku, ale nie było zbyt sympatycznie. ;) W przerwie ogłosili króla i królową, ale nie za bardzo znam te dwie osoby, więc nie będę się rozpisywać.
I tak skończył się homecoming week. Szybko wszystko zleciało.
W piątek poznałam bliżej Alycię, przyjaciółkę Brittany, która chodziła do Spanish Springs HS, ale od tamtego poniedziałku przeniosła się do Sparks HS. I tak dziś dzielimy z nią szafkę :) I naprawdę mamy duuuuużo miejsca na wszystko.


Candy Dance
Ann, Mindi, Jessica, Sandra i ja wybrałyśmy się na Candy Dance, czyli po prostu festyn. Odbywał się nawet daleko - w Town of Genoa, za Carson City, czyli jakieś 30-40 minut drogi. Gdy dotarłyśmy na miejsce było tam pełno budek z jedzeniem, ciuchami, biżuterią i wszystkim innym, czego tylko zapragniesz. ;) Trochę pochodziłyśmy, pooglądałyśmy, coś zjadłyśmy i zdecydowałyśmy się wracać ;)

Ja w Sparks spirit shirt:


Ja i Sandra z przebranymi aktorami:


No i ja na tle gór:



Urodziny Sandry
4 października Sandra obchodziła 17 urodziny, więc zgodnie z tradycją host rodziny, wybraliśmy się do restauracji - Ruby River Steak House. :)

Przed wyjściem, w łazience:


Sandra ;D


Sandra i Angel (właściwie jej były chłopak - to naprawdę długa historia):


Tort!


No i tak, Sandra ma 17 lat ^^
I teraz czas na sprostowanie. Otóż tak się złożyło, że Sandra okazała się sympatyczna. Naprawdę miałam taką nadzieję, że później wszystko się odmieni, że w końcu się poznamy i że będzie coraz lepiej. No i miałam rację. Właściwie jesteśmy z Sandrą przyjaciółkami ;) Jeśli ona ma problem to pyta mnie, jeśli ma mam problem to z nią rozmawiam. Rozumiemy się, bo mimo wszystko, przechodzimy przez to samo. Czasem jest ciężko wytrzymać w tej rodzince, i mówię to z czystym sumieniem. Czasem sposób, w jaki Ann czy Jessica odpowiada na nasze pytania jest po prostu nieadekwatny do sytuacji. Więc mamy siebie i możemy sobie narzekać na to, co dziś ktoś tam zrobił, itd... No i tęsknota. Ona też tęskni. Na początku myślałam, że nic nie czuje, ale tak naprawdę to cały czas się powstrzymuje. Ale pamiętam, jak w dzień jej urodzin rozmawiała ze swoją małą siostrzyczką... Po prostu się rozkleiła - i szczerze mówiąc to się nie dziwię :)

Jeśli chodzi o Jessicę - jak jest tak było, z tą różnicą, że Sandra też ma jej czasami dosyć. No i z tego, co się dowiedziałam, prawdopodobnie zmiany pokoi nie będzie, bo Jessica powiedziała Ann, że ona nie mogłaby dzielić ze mną pokoju - szczerze? Mam identyczne uczucia ;D Ale zobaczymy, bo usłyszałam to od Mindi.


Co tu się robi w sklepach... ;)
Czyli jedno popołudnie spędzone na wygłupach z Brittany!

SaveMart i moja słabość do koron:


Grocery Outlet:








Mnóstwo zabawy i śmiechu ^^


U mnie poza tym wszystko super - w zeszłym tygodniu padał śnieg, w tym ma być znów ponad 20 stopni ;)

No i dzisiaj mieliśmy yellow code, czyli bomb threat. Odesłali nas do domu. Wszyscy myśleli, że to po prostu zwykły żart, ale okazało się, że jednak naprawdę ktoś zostawił bombę na boisku do footballu. Bombę przeniesiono na boisko do piłki nożnej i tam ją rozbrojono. My musieliśmy siedzieć w naszych klasach. Oczywiście, gdy ogłosili yellow code to byłam w klasie, która jest najbliżej boiska do footballu, więc później nas przenieśli :) Było nieźle, hehe.

Sandra jest właśnie w pokoju, kiedy piszę tę notkę i mówi 'cześć'. ;P

To by było na tyle ;) Do napisania, mam nadzieję w przyszłym tygodniu ;D