tag:blogger.com,1999:blog-19760940842557604802023-11-16T05:44:18.086-05:00Ten-months.blogspot.comAcademic Year in America, high school year in USA, ten months on a student exchange in United States, foreign exchange student in Sparks / Reno, Nevada.Unknownnoreply@blogger.comBlogger74125tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-8646911268466377852013-10-31T06:58:00.000-04:002013-10-31T06:58:13.949-04:002 lata później...Mam wrażenie, że na ten blog już nikt raczej nie zajrzy - w sumie nie ma się co dziwić, bo nie pisałam od ponad dwóch lat.
Właściwie ten post ma być swego typu pożegnaniem, jako że nie moja wymiana w Stanach to coś, co zdecydowanie należy do przeszłości, a ten blog był poświęcony właśnie niej.
To była na pewno jedna z najlepszych przygód w moim życiu i gdybym miała podejmować wszystkie decyzje jeszcze raz - zrobiłabym wszystko dokładnie tak samo. Nic nie uczy cię więcej od wyjazdu z dala od ojczystego kraju i rodziny na rok, zwłaszcza w wieku 17 lat.
Z jednej strony dosyć ciężko jest mi uwierzyć, że było to aż tak dawno temu... I jakby nie patrzeć mieszkam w Londynie już od ponad 2 lat. Czas zdecydowanie leci zbyt szybko!
W tym momencie pracuję w branży, w której chciałam pracować od momentu kiedy postanowiłam przeprowadzić się do Londynu. Pracuję w 'specjalistycznej' kawiarni Notes w Trafalgar Square. Moja wiedza o kawie poszerza się każdego dnia, dosyć niedawno otworzyliśmy własną palarnię więc uczę się palić kawę i w 2014 roku planuję wyjazd do Brazylii na plantację kawy więc kto wie - może będzie to kolejny blog :)
Jeśli ktokolwiek to przeczyta - chciałam wam wszystkim podziękować za ten wspólny rok, bo nie byłoby tak samo bez was - wasze wsparcie, fakt, że ktokolwiek czytał o tym, co działo się podczas mojej wymiany miał duży wpływ na całe doświadczenie.
Powinnam była to zrobić dawno temu, ale oficjalnie zamykam ten rozdział w moim życiu więc zapewne to ostatni post jaki dodam na tym blogu - jeśli macie jakieś pytania - wiecie jak się ze mną skontaktować. No i na dodatek jestem teraz na Twitterze (ostatecznie się poddałam ;)).
Jeszcze raz dzięki!Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-80668093923529795042011-07-04T14:57:00.000-04:002011-07-04T14:57:34.757-04:00MaturaPrzysięgam - czasami mam wrażenie, że mam jakąś sklerozę ;)<br />
<br />
Naobiecywałam, że jak tylko się dowiem to się pochwalę - i w sumie pochwaliłam, ale wszędzie indziej, tylko nie na blogu :)<br />
<br />
Matura poszła całkiem nieźle, jak na uczennicę liceum zaocznego :D<br />
<br />
J. polski - podstawa 69% (nie jestem zbytnio zadowolona z tego wyniku), rozszerzenie 88%.<br />
Matematyka - postawa 82%<br />
J. angielski - podstawa 100%, rozszerzenie 89%<br />
I oczywiście ustna z polskiego i ustne z angielskiego 100%.<br />
<br />
Więc nie jest źle!<br />
<br />
To będzie krótka notka, bo lecę zrobić jakiś obiad.<br />
U mnie nic się zbytnio nie zmieniło od czasu ostatniej notki - dzisiaj byłam na 'treningu' i pochłonęłam więcej chleba i ciasteczek ('testowanie produktów' haha) niż w przeciągu ostatnich kilku miesięcy razem wziętych ;)<br />
Jutro kolejny dzień Akademii Le Pain Quotidien i test! Muszę go zdać, żeby dostać pracę ;) Życzcie mi powodzenia.<br />
Chociaż - jak zdałam maturę - to z tym, tym bardziej dam sobie radę :DUnknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-75328949652703945902011-07-01T05:03:00.001-04:002011-07-01T05:11:49.643-04:00Przyzwyczajenia i odzwyczajeniaJestem w Londynie już od tygodnia, chociaż wydaje mi się, że zdecydowanie dłużej. Tak jakby ten tydzień rozciągnął się na długi, ale na pewno nie nudny miesiąc czy chociażby kilka tygodni.<br />
<br />
Właśnie dopadły mnie zarazki mojej współlokatorki ;) A dokładniej mojej przyjaciółki od siedmiu lat - właśnie doszłam do wniosku, że może przydałoby się opowiedzieć z kim mieszkam ;) Otóż, jak już napisałam - znamy się od 7 lat, poznałyśmy się w gimnazjum, kiedy w sumie byłyśmy małymi kochanymi dzieciakami. No dobra - nie byłyśmy kochane, byłyśmy wredne! I to naprawdę bez żadnej przesady ;) Ja na dodatek byłam małym nerwusem, którego cokolwiek potrafiło wyprowadzić z równowagi. Gdybym powiedziała, że do dzisiaj mi to całkowicie przeszło - skłamałabym, ale prawda jest taka, że tych siedem lat mnie zmieniło. Zmieniło też Elę, moją przyjaciółkę, która też miała dosyć ciekawy życiorys, ale to w sumie jej decyzja, czy chciałaby się nim podzielić, więc nie będę tutaj tego opisywać :) Ale do rzeczy - chodzi mi o to, że mimo tylu lat, mimo tego, że ja byłam w Stanach, ona później w Londynie, mimo tego że rozjeżdżałyśmy się całe życie, jakimś cudem utrzymywałyśmy kontakt (nawet jeśli następowały gigantyczne przerwy) i jesteśmy teraz tutaj razem w Londynie. Życie jest trochę śmieszne :)<br />
<br />
No i właśnie Ela zaraziła mnie czymś, czymkolwiek to jest. Siedzę właśnie sobie w moim łóżku (czytaj na materacu na podłodze ;)) pod kocami i mam się kurować. Ela wyszła do pracy.<br />
Dzisiaj nie mam nic do roboty, ale nie mogłam powiedzieć tego samego o kilku poprzednich dniach.<br />
<br />
Zacznę od informacji pozytywnych - wczoraj dostałam pracę! :) Pozycja barista/sprzedawca w Le Pain Quotidien - to sieć restauracji. Oczywiście nazwa francuska ;) Trening, tzw. Akademię zaczynam w poniedziałek.<br />
Pracę dostałam po dniu próbnym - było fajnie, nie jakoś super lekko, ale ja uczę się dosyć szybko, zresztą większość rzeczy była mi po części znana :) Wczoraj pracowałam tylko na barze, ale na moim stanowisku będę pracować na trzech barach. Le Pain Quotidien, w którym dostałam pracę, czyli w Covent Garden, pracują 73 osoby ;) Teraz już 74! Wyobraźcie sobie więc, jak duży jest ruch i co może się tam dziać przy takiej ilości pracowników, zmian itd, itp...<br />
<br />
Oczywiście zanim dostałam pracę to jej szukałam ;) A jest to jeszcze bardziej męczące niż sama praca. Latałam po całym mieście z rozmowy na rozmowę :) Miałam rozmowę i dzień próbny w pubie w Soho, ale niestety nie oddzwonili, miałam rozmowę w Inditexie (Zara, Pull&Bear itd.) - pracę nawet w sumie dostałam w Zara Kids na Brent Cross (centrum handlowe oddalone o ok. 10 min od miejsca, gdzie mieszkam), bo miałam rozmowę z managerką, której się spodobałam, ale zaoferowali mi 20h/tyg., kiedy ja szukałam czegoś na cały etat, więc zrezygnowałam ;) Miałam rozmowę w hotelu Premier Inn i dostałam dzień próbny w tą sobotę (ale przecież już mam pracę ;))... Sporo tego było i wiem, że na pewno o czymś zapominam!<br />
<br />
Cokolwiek by się nie działo, trzeba przyznać, że praca w ciągu tygodnia to niezły wynik! ;)<br />
Aa, wspomnę jeszcze, że dziś mam jeszcze jedną rozmowę w Hollisterze - tam praca jest naprawdę part-time i mam nadzieję, że będę mogła mieć dwie prace - jedna w Le Pain Quotidien, a druga w Hollisterze, ale zobaczymy, czy mnie w ogóle zechcą! ;)<br />
<br />
Trochę zmęczyło mnie pisanie, bo w końcu jestem chora i ciężko mi się dzisiaj skupić, hehe, więc żegnam i będę zdawała relacje, jak coś się znów będzie działo.<br />
A, i żebyście zdawali sobie sprawę - moje fundusze skończyły się już dawno temu, haha, zostało mi 5 funtów i w sumie przez kilka dni i do następnego piątku (pierwsza wypłata) utrzymuje mnie Ela! :)<br />
<br />
EDIT: zabawne jest to, że zapomniałam, jaki tytuł nadałam notce i o czym miałam między innymi napisać...<br />
Otóż kiedyś ciężko było mi się przyzwyczaić do zmian. Nie lubiłam nocować u koleżanek, bo było to coś innego, nie lubiłam spać pod namiotami, wyjeżdżać w nowe miejsce (nawet hotele nie były takie wygodne) - po prostu czułam się nieswojo i chciałam wracać do swojego łóżka, do swojego pokoiku. I jak zwykle - zmieniły mnie Stany i moja wymiana :) Pamiętam, że chociaż w Stanach było kilka dni odnajdywania swojego miejsca, to udało mi się to wyjątkowo szybko! No i jak to ma się do teraźniejszości - zdałam sobie sprawę, że nie analizuję już zbytnio tego, gdzie jestem i co tu robię, i co dzieje się w domu. Nie mówię, że o tym kompletnie nie myślę, ale nie chcę zwariować i nie rozkładam wszystkich sytuacji i zmian na części pierwsze. Może właśnie na tym polega dorastanie i właśnie wtedy następuje ten moment, kiedy już czas rozpocząć życie na własny rachunek ;)<br />
No i teraz ten tytuł ma sens. Chyba! :)Unknownnoreply@blogger.com5City of Westminster, Londyn, Wielka Brytania51.5118163 -0.1232156999999460851.334460299999996 -0.3875091999999461 51.6891723 0.14107780000005393tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-5005326414103643312011-06-21T20:24:00.001-04:002011-06-25T20:18:08.224-04:00Londyn 2011, cz. 2<div><p>Nie ma jak to sie obudzic do ostrego hamowania... no coz, nie tylko ja, ale caly autobus sie obudzil! Jestem wlasnie w Warszawie, jest 2 rano, a wyjechalam z Bialegostoku o 23:30. Spalam! To poniekad sukces, bo w tak malo wygodnym busie to juz dawno nie jechalam, a moze to ja sie od nich odzwyczailam...? W sumie ostatni raz wyjezdzalam w...marcu? Ale historia byla troche inna, bo lot byl lufthansa. Teraz mamy powtorke ze stycznia zeszlego roku - 23:30 wyjazd z Bialegostoku, 3:00 na okeciu, 6 rano wylot, 7:30 na luton. Na moje szczescie, wizzair wprowadzil nowe zmiany dot. Bagazu rejestrowanego, ktorego mozna miec 32kg za 68zl. Teraz oczywiscie od 15 czerwca wprowadzil jeszcze inne zmiany - dwa typy oplat za bagaz, chociaz dalej sa to 32kg.<br>
I nie zaskocze was - jak zwykle, mialam problem ze spakowaniem sie ;) co wiecej, tym razem zawsze bylo mi nie po drodze zabrac sie za pakowanie. Zaczelam w poniedzialek i do wtorku przepakowalam ja ze 3 razy. Powinna wazyc plus minus 30kg, trzymajmy kciuki,ze obejdzie sie bez niespodzianek na okeciu!<br>
I juz palac kultury.</p>
<p>***</p>
<p>Informuje, iz wlasnie znajduje sie w powietrzu patrzac z gory na wszystkie male mrowki hehe... dopiero, co wystartowalismy. Niby od 3 rano bylo tak duzo, duzo czasu do wylotu o 6, ale albo bylam zbyt zaspana i przez moje zolwie ruchy czas minal nie wiadomo kiedy, albo o dziwo dzisiaj wszystko poszlo sprawnie :)<br>
Bagaz wazyl 28kg, z podrecznym nie mieli problemow - czyli jak na razie wszystko idzie gladko. Jednakze pamietajac o moim 'szczesciu' jakie spotykalo mnie na kazdym kroku w ciagu ostatniego miesiaca, to mam nadzieje, ze bagaz sie nie zagubi (pfu,pfu,pfu) albo cos podobnego :D </p>
<p>Pisanie postow na tym telefonie jest dosyc proste, moge od razu zalaczac zdjecia :) wiec po pierwsze typowy widok z okna i moja lekture. Tego Murakamiego (zreszta jak wszystkie inne) podkradlam mamie i w sumie jeszcze o tym nie wie... ;)<br>
Ogolnie jesli zastanawiacie sie nad czyms do czytania to naprawde polecam Murakamiego, proponuje zaczac od Przygody z owca, a pozniej 1Q84 ( w Polsce ukazaly sie 2 tomy, 3 wyjdzie pod koniec tego roku).</p>
<p>Jako, ze literki zlewaja mi sie przed oczami - ide spac. Mam nadzieje,ze obudze sie juz w Londynie ;)</p>
<p>***</p>
<p>Mialam pisac na biezaco ale jakos zabraklo czasu. Przyjechalam w srode rano, dzisiaj juz sobota, a raczej nawet niedziela :) jak idzie? Poki co dobrze. Jak juz wczesniej mowilam jestem u przyjaciolki, jesli chodzi o prace to mialam dwie rozmowy kwalifikacyjne, w jednym z barow mialam wczoraj dzien probny i wszystko wyglada dosyc pozytywnie - czekam teraz na kontakt. Jesli chodzi o pozycje baristy to jedna oferta byla juz nieaktualna, a od drugiej osoby nie uslyszalam odp...</p>
<p>Nie chce sie za bardzo rozpisywac, bo wlasciwie wlasnie ide spac,ale pomyslalam,ze przydaloby sie dodac w koncu ta notke ;)</p>
<p>Szczegoly w kolejnej notce! ;)<br>
M.</p>
<br/><img src='https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiTL-jpxbexpRAGp0-Kj5_BMhsI0JZEdEMxwRlgqTK5OiW5GYIoS0O3_75sHHYgueXl-JoUlJZti7-MSffy4ztdfHxDNMtmylfBdm6iI2emic8ZekxNJAXYN17ypOuFNdWwoSXmbrUvt7V//' /><br/><img src='https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxBBeLItfusIWywdj_B10ZQR3jfEJOaU2N_goBJIj4aCxbViiN7ZzcFAeygJ9Hlu16UVHlX6VPMU-ohz4lGnRs1xVhR89uFEUBsZIXN6BGohKBPgDgdMoxIDUVEKyhjrLPqlUfIFJRyG39//' /></div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-17583718881016540822011-06-13T10:51:00.001-04:002011-06-13T11:04:55.551-04:009 dni<div><p>Nakombinowalam i teraz moge dodawac nowe posty z mojego telefonu, wiec miejmy nadzieje, ze bede pisac czesciej!</p>
<p>Sprawy na dzien dzisiejszy przedstawiaja sie nastepujaco: 22 czerwca wylatuje do Londynu na kilka miesiecy, pewnie 3, 4 - biletu powrotnego nie mam, ale trzeba bedzie zobaczyc jak to sie wszystko potoczy.<br>
Jesli bede sie powtarzac - czyli pisac to, o czym juz wam pisalam - szczerze przepraszam, ale taki mam juz pokrecony charakter, ze nie wiem co komu juz mowilam, a czego nie. Moi znajomi to potwierdza ;) hehe<br>
Wiec na wstepie postanowilam juz poszukac sobie pracy - najlepiej takiej, w ktorej nie bedzie mnie trafial szlag, wiec zaaplikowalam na bariste - w sumie to cos, czego sie uczylam. Pocieszajace jest to, ze dostalam juz dwie odpowiedzi. Pierwsza osoba prosila o kontakt po moim przyjezdzie - mamy wtedy porozmawiac przez telefon i umowic sie na rozmowe/dzien probny, a do drugiej osoby dzwonilam dzisiaj i w sumie wyszlo na to samo - skontaktowac sie po przyjezdzie :) Czy sie ciesze? Bardzo. Z jednej strony troszke przeraza mnie to, ze moge nie znalezc za szybko pracy, ale z drugiej, co potwierdzaja dwie odpowiedzi, moze nie byc tak zle!</p>
<p>Niepokoi mnie po czesci rowniez to, ze dawno nie robilam kawy - chociaz ostatnio bylam na szkoleniu ok. 2 m-ce temu, to byl moj jedyny kontakt z kawa w ciagu ostatniego (plus minus) roku! Ale damy rade, w sumie to jest jak z jazda na rowerze ;)</p>
<p>Wracajac do samego wyjazdu - nie pytajcie mnie po co, bo wlasciwie sama nie wiem. Jak juz pisalam (chyba), na studia w tym roku nie ide wiec to jest rok dla mnie, zeby sobie wszystko przemyslec i poustawiac na nowo priorytety.<br>
Mieszkac bede jak zwykle u Elki, mojej przyjaciolki, z tym, ze teraz mieszka juz sama w wynajmowanym pokoju, wiec pewnie pozniej wynajmiemy cos razem. Ale kto wie, co bedzie? Hehe<br>
Szczerze powiedziawszy, tego mi brakowalo - tej niewiedzy, co bedzie, czegos nowego.</p>
<p>Staram sie nie myslec o tym, ze cos tutaj zostawiam - w sumie jeszcze nie wyjezdzam 'na stale' i na pewno tu wroce - pytanie tylko kiedy i w jakich okolicznosciach! ;)</p>
<p>I z gory przepraszam za brak polskich znakow - wyprobowuje aplikacje na telefonie ;)</p>
<p>Aaa, i 30 czerwca wyniki z matury! Obiecuje sie "pochwalic",nie wazne jakie by byly (nawet jak nie zdalam! Haha).</p>
</div>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-36665719356240774102011-05-14T18:41:00.000-04:002011-05-14T18:41:43.991-04:00I po maturze ;)Witam najwytrwalszych - blog jeszcze żyje - jako tako ;)<br />
<br />
Przydałoby się zaktualizować to, co dzieje się teraz w moim życiu. W skrócie - dostałam się na ten drugi Foundation Diploma in Art and Design, ale odrzuciłam ofertę. Dlaczego? Ponieważ nie jestem pewna, czy fotografia to kierunek w którym chcę iść, a dokładniej - gdybym dostała się na fotografię to byłabym pewna, ale samo Foundation mi nie wystarcza. Kolejnym faktorem były również pieniądze, bo dlaczego mam płacić ponad 8 tysięcy zł za coś, co może mi się w przyszłości nie przydać? Robię sobie 'gap year'. Jaki mam plan? W sumie zbytnio nie przykładam większej wagi to planów ostatnio (bo często nie wypalają), ale jak na razie chcę pójść w kierunku śpiewu, chcę się właśnie w tym kierunku kształcić :)<br />
<br />
Niedługo wyjeżdżam do Londynu, czyli wszystko biegnie w miarę swoim normalnym torem - jak na razie jest to wyjazd na kilka miesięcy - pewnie 3, 4, ale kupuję bilet tylko w jedną stronę, więc wszystko może się wydarzyć! :)<br />
<br />
Zdałam już matury - powiem szczerze, że był to moment dłuuuuugo wyczekiwany, ale w końcu! Jakie wyniki - to się okażę, a na pewno was o nich powiadomię. Zdawałam podstawę+polski i angielski rozszerzenie. Ustne wszystkie 20/20, więc się pochwalę ;)<br />
Mam szczerą nadzieję, że kiedy już przyjdą wyniki to będę w stanie pozdrowić w dosyć ironiczny sposób wszystkich tych, którzy odradzali mi pójście do liceum zaocznego... ;)<br />
<br />
No cóż, obiecałam sobie kiedyś, że nie założę Twittera, bo nie widzę w tym sensu, ale dzisiaj coś mnie napadło - założyłam go głównie po to, aby 'mieć bliższy kontakt' z Jessie J, czyli moją ostatnią 'obsesją' :D hehe, a tak na poważnie, uważam, że dziewczyna jest niesamowita, utalentowana i wszystko, co najlepsze. Moja nowa idolka :)<br />
Reasumując, pomyślałam, że Twitter to całkiem sprytne narzędzie, dzięki któremu na bieżąco mogę dawać wam znać, jakie durne rzeczy robię w Londynie albo po prostu co u mnie słychać. Nie przedłużając:<br />
<a href="http://www.twitter.com/MajaJaw"><img src="http://twitter-badges.s3.amazonaws.com/follow_me-c.png" alt="Follow MajaJaw on Twitter"/></a><br />
I zobaczymy, jak się sprawy potoczą i czy to wypali ;)<br />
<br />
Pozdrawiam was serdecznie i mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze bywa!Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-45998746621712573582011-02-19T18:16:00.000-05:002011-02-19T18:16:37.135-05:00Lądowanie na czterech łapachDo porażki przyznać jest się ciężko - to prawda, ale tak naprawdę zdawałam sobie sprawę, że moje portfolio nie powala na kolana i może nie być wystarczające na ten kurs... ;)<br />
<br />
Czyli - na Fashion Photography się nie dostałam, ale to dłuższa historia! Zresztą, jak zwykle - wydaje mi się, że w moim życiu nie ma krótkich historii i większość sytuacji musi być opowiada w formie mini noweli! :)<br />
<br />
Zacznijmy więc od początku...<br />
<br />
Złożyłam 3 aplikacje - Fashion Photography (London College of Fashion), Foundation Diploma in Art and Design (Camberwell College of Arts) oraz Foundation Diploma in Art and Design (Kensington and Chelsea College). I jako, że wszystko rozpisałam pozwólcie, że będę korzystać ze skrótów! ;)<br />
<br />
Rozmowę miałam na kierunkach: Fashion Photography oraz FDAD (KCC).<br />
FP - 15 lutego o 14:00, a FDAD 16 lutego o godzinie 10:30.<br />
<br />
Na pierwszy rzut poszło FP.<br />
Na miejsce przybyłam oczywiście godzinę za wcześnie (nie ma to jak nadgorliwość!) i czekałam również jakąś godzinę ;) Gdy przyszła moja kolej, nie było aż tak dużo stresu, chociaż przyznam szczerze, że nie było aż tak łatwo i prosto. Rozłożyłam swoje portfolio i miałam je opisać. Więc zaczęłam, opisywałam, do każdego ze zdjęć mieli pytania. Oczywiście moją rozmowę musiała na chwilkę przerwać sekretarka, która poinformowała, że ktoś inny spóźni się na rozmowę itd... Ale bez większego stresu. W którymś momencie zaczęła się rozmowa o tym, że na FP jest dużo pisania, opisywania, oceniania i jest to kierunek bardzo techniczny i szczegółowy. Powiedzieli też, że widząc moje portfolio coś tam jest, to czego oni szukają, ale nie do końca, powiedzieli, że skupiam się zarówno na stylizacji i fotografii zadając mi cholernie ciężkie pytanie do czego przykładam w sumie większą wagę - co ma dla mnie większe znaczenie. Takich pytań było kilka. Dodali również, że mogłabym się czuć na ich kursie ograniczona ('restricted'), bo jest bardzo techniczny, a ja najwidoczniej nie idę do końca tylko w kierunku fotografii. Powiem szczerze, że mnie zamurowało. Jest to mniej więcej to, co mówili, bo sama teraz zbyt wiele nie pamiętam. Nie wiedziałam, co im opowiedzieć, bo w jednej chwili w sumie zmienili to, jaki jest ten kurs - zmienili to, co o nim przeczytałam i co o nim myślałam. Nie oznaczało to oczywiście, że się poddałam, powiedziałam dziękuję i wyszłam z pokoju ;)<br />
A, najważniejsza rzecz jaką mi powiedzieli szczerze to to, że moje portfolio jest zbyt słabe (między innymi to, że mam za mało zdjęć) na ten kurs w tym momencie i zostało im tylko 10/30 miejsc, więc ktoś z lepszym portfolio niż moje może się dostać. :) <br />
I zasugerowali inny kurs: Foundation Degree Fashion Styling and Photography, na który nie złożyłam aplikacji. Powiedzieli, że mogą spróbować mnie zarekomendować, ale niczego nie gwarantują, z tym że musieli by zaznaczyć moją aplikację od razu jako unsuccsessful. Mogłam też 'walczyć' o FP, chociaż powiedzieli mi wprost, że mam słabe portfolio. :)<br />
Dali mi czas na podjęcie decyzji - czy rezygnować z FP i spróbować z FDA (Foundation Degree Fashion Styling and Photography), czy próbować z FP, na który prawie nie mam szans. Wyszłam z pokoju, usiadłam w poczekalni i próbowałam podjąć tą decyzję. Czułam się beznadziejnie, bo nie wiedziałam co mam zrobić. Co innego to zostać odrzuconym, a co innego mieć do podjęcia taką idiotyczną decyzję. W sumie zdawałam sobie sprawę, że moje szanse na FP nie będą jakieś wielkie, ale już tam byłam, miałam rozmowę itd. Z drugiej strony zburzyli oni moje wyobrażenie o tym kursie - chociaż czytałam opis FP milion razy nigdy nie przypominał on tego, czego zarys dali mi ci dwaj wykładowcy... Przeczytałam o FDA i od razu zabrzmiało to lepiej. Podjęłam więc taką decyzję, ze zrezygnowałam z FP. Tak, 'poddałam' się, ale świadomie. Chociaż sama nie wiem już, co jest gorsze. Co do FDA - jeszcze nic nie wiem - problemem byłoby to, że nawet jeśli udałoby mi się złożyć aplikację, to jeśli zostałabym zaproszona na rozmowę musiałabym znowu lecieć do Londynu w marcu, bo dopiero wtedy mają rozmowy. Ale ile można wyrzucać kasy w błoto? ;)<br />
<br />
Następnego dnia, już przygaszona, ale z cichą nadzieją, że się uda wybrałam się do KCC. Tym razem historia jest krótka - usłyszałam, że mam za mało rysunków! Myślałam, że padnę na miejscu - portfolio mogło podobno się składać i z fotografii, i z rysunków, ale oczywiście rysunków było za mało. Wzbudziło to we mnie lekką irytację - FDAD jest wymagane przed FP (course requirements), a okazuje się, że bazuje głównie na rysunku, ale najbardziej wkurzył mnie fakt, że tak naprawdę nie było o tym mowy, że główny nacisk kładzie się na rysunek, tak samo jak przy FP nie było napisane, że wymagają co najmniej 20 sesji. Ja nie mówię, że mają wszystko jak dzieciom podawać, ale do cholery jasnej - po co ktoś ma lecieć z innego kraju na rozmowę, kiedy (prawie) w ciemno przygotowuje portfolio? ;)<br />
Jednakże ten wykładowca zauważył we mnie 'potencjał fotograficzny' i chciał mi załatwić rozmowę z dyrektorem kursu BTEC National Diploma in Photography Brucem Tannerem. Najpierw szukaliśmy go po całym Hortensia Centre (budynku, w którym miałam rozmowę), a potem wysłał mnie do Wornington Centre, bo podobno ten pan miał tam być cały dzień...<br />
Zaznaczę, że byłam w butach na obcasie ;) Nogi właziły mi już w tyłek, a ja musiałam pojechać na prawie drugi koniec Londynu do drugiego budynku. Po pierwsze po drodze musiałam się zgubić, bo ludzie dawali mi nienormalne wskazówki (jak się później okazało wychodząc z metra wystarczyło skręcić w lewo, potem w ulicę w lewo, dojść do ronda, skręcić znowu w lewo i było się prawie na miejscu) i obeszłam wszystko naokoło. Wtedy moje stopy błagały o litość, ale musiałam w końcu jakoś dojść...<br />
No i kiedy doszłam na miejsce okazało się, że tego pana dzisiaj tam nie ma. W końcu po jakimś czasie pan sekretarz ;) się do niego dodzwonił, porozmawiałam z nim przez telefon i umówił się ze mną na rozmowę następnego dnia.<br />
<br />
Jak się czułam po dwóch porażkach? Jak ofiara losu i największa zakała rodziny, hehe. To u mnie normalnie. O ile po pierwszej porażce nie płakałam, to po dwóch jak wróciłam do domu, po rozmowie przez telefon z tatą, któremu powiedziałam, że może mu być za mnie wstyd, hehe, rozryczałam się, że anglicy są głupi i muszą się zdecydować czego chcą, a nie wypisać bajki... ;) Oczywiście był to płacz ze złości i bezradności... Jak zwykle!<br />
<br />
Ale teraz powrócę do ostatniej rozmowy #3.<br />
Następnego dnia założyłam już wygodne buty na BARDZO płaskim obcasie, hehe, chociaż stopy w dalszym ciągu mnie bolały, doszłam na miejsce o wiele szybciej, bo w końcu wiedziałam jak iść, z humorem średnim, nie nastawiona na nic, bo i tak byłam w trakcie użalania się nad sobą.<br />
Na rozmowie był pan Bruce Tanner i druga pani zarządzająca kursem, więc było bardzo 'profesjonalnie' i w ogóle ;) Rozmowy na ten kurs normalnie mają miejsce mniej więcej w maju, ale ja byłam wyjątkiem.<br />
Obejrzeli moje portfolio, fajnie sobie podyskutowaliśmy na temat niektórych zdjęć, śmieli się troszkę z mojej lekkiej 'obsesji' Photoshopem ;) I na koniec powiedzieli, że widzą we mnie potencjał i rozumieją po części dlaczego nie dostałam się na FP, bo moje portety/moda/beauty są mocne, ale reszta kuleje i potrzebuję ogólnego kursu (chociaż tutaj nie wiem, czy to do końca racja, bo za dwie kartki 'widoczków' i kartkę grafiki otrzymałam na pierwszej rozmowie opinię, że są one nie adekwatne do kursu...). Ogólny kurs brzmi okej, nie jest jakoś super, mogło być lepiej. Ale mam miejsce - gdziekolwiek.<br />
<br />
Mam im dać znać w ciągu tygodnia, na razie napisałam w sprawie tego drugiego kursu na London College of Fashion - zobaczymy, czy coś z tego wyniknie, a tymczasem wstępnie podjęłam już decyzję, że ten kurs to wcale nie jest taki zły pomysł - moje lądowanie na czterech łapach, czyli jak się dostać na kierunek, na który się wcale nie aplikowało.<br />
<br />
Aż się dziwię, że miałam moment, w którym chciałam to wszystko rzucić, pojechać do Tajlandii i posmakować wolności...<br />
<br />
W sumie dalej mnie kusi. Kto wie? To wszystko może się jeszcze całkiem inaczej skończyć! :)<br />
<br />
Kończę już te moje wywody - jeśli są troszkę chaotycznie to przepraszam, ale jestem zmęczona po pracy, a chciałam w końcu coś napisać...<br />
No cóż, jak macie pytania to pytajcie i jeśli składacie papiery do Londynu to nie oszczędzajcie się w kierunkach, bo ci ludzie nie są normalni :DUnknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-27015298801319919412011-02-03T18:17:00.000-05:002011-02-03T18:17:46.537-05:00Aktualizacja, czyli co tam nowego u mnie słychać... ;)Dziś zebrało mi się na pisanie. No cóż, jest dosyć późno - przynajmniej dla mnie - zaraz północ. Jutro powinnam się w sumie wyspać, bo przed pracą muszę potwierdzić rezerwację i opłacić mój bilet do Londynu.<br />
<br />
No tak, chwila - zacznijmy od początku :) 15 i 16 lutego mam rozmowy i przegląd portfolio w dwóch collegach - jedna z nich będzie na mój wymarzony kierunek, czyli fashion photography!<br />
<br />
Papiery na Fashion Photography wysłałam przez UCAS.com (system online do aplikacji) 10 stycznia, odpowiedź dostałam tydzień temu w piątek - zaproszenie na rozmowę :) Nie wiem, czy wszyscy dostają zaproszenia - szczerze w to wątpię, ale jeśli tak jednak jest to i tak będę się dalej łudzić, że przemówiło do nich moje personal statement!<br />
Oczywiście dopiero kilka dni temu zorientowałam się, że w UCAS widniał cały czas termin rozmowy - 8 lutego, oczywiście niechcący zaakceptowałam ten termin i zaczęły się telefony do collegu - na szczęście wszystko udało się odkręcić i tak rozmowę mam 15 lutego :)<br />
<br />
Najgorsze jest to, że muszę skleić swoje portfolio, czym zajmuję się bez ustanku przez ostatnie dwa dni :)<br />
W ten weekend skończę, wyślę zdjęcia do druku i potem będzie szukanie okładki, bindowanie i ostatnie poprawki. Wylot 12 lutego.<br />
<br />
Wspomnę może co niego o drugiej rozmowie, albo i ogólnie o tym, gdzie aplikowałam. Otóż na FP mogę się nie dostać ze względu na brak Foundation Diploma in Art and Design, które jest wymagane, ale jestem z innego kraju więc trochę inaczej patrzą na moją aplikację. No, ale dostałam rozmowę, więc zobaczymy jak to będzie.<br />
Wracając do Foundation - złożyłam aplikację na dwa dyplomy na Kensington and Chelsea College - i tu mam właśnie rozmowę 16, oraz na Camberwell College of Arts, który należy do University of Arts London, czyli do tego samego uniwersytetu co London College of Fashion. Na Camberwell rozmowy odbywają się niestety 11 i 18, więc nie będę w stanie być na żadnej, ponieważ z Londynu wylatuję 17. Pytałam, czy osobista rozmowa będzie miała jakiś większy wpływ na moją aplikację, ale podobno portfolio ma być tak samo rozpatrywane (przy tej aplikacji portfolio musiałam wysłać od razu).<br />
<br />
No cóż, teraz w mojej głowie jest głównie portfolio - zbieranie wszystkich zdjęć to naprawdę sporo roboty, zwłaszcza jeśli jest się w takiej sytuacji jak moja, czyli cześć zdjęć jest rozsiana po dyskach, a część "oryginałów", czyli dużych formatów dawno została gdzieś utracona - np. leży na półce "zaklęta" w zepsutym dysku z mojego starego laptopa. Zapewne kiedyś w końcu wyślę go do diagnozy i dowiem się, ile będzie mnie to kosztowało ;)<br />
<br />
Jak na razie, na cały ten college idzie majątek ;) 620zł zapłaciłam za test IELTS (odpowiednik TOEFLa), który będę pisać 19 marca, jutro kupuję bilet za 750zł... I tak to wszystko się zbiera.<br />
<br />
A jak u mnie w szkole? Powiem, że dobrze, a nawet, że super - semestr zakończyłam samymi piątkami, a najbardziej jestem dumna z piątki z matematyki, bo może się wam wydawać, że w zaocznym jest łatwiej, ale tu akurat coś trzeba umieć - większość zdaje byle zdać i dwója im wystarcza... No, ale ja chcę zdać maturę i chyba jestem na najlepszej drodze do tego ;) Trzeba tylko wziąć się do roboty z polskiego!<br />
<br />
No dobra, zobaczymy, czy ktokolwiek jeszcze czyta bloga, czy już piszę dla samej siebie ;)<br />
Mimo wszystko - pozdrawiam was serdecznie :)Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-15762492841706001482010-12-09T04:52:00.000-05:002010-12-09T04:52:56.909-05:00Przedwczesne życzenia :)Na bloga już zapewne mało kto zagląda! Ale co tam, napiszę nową notkę! ;)<br />
<br />
Jest grudzień i trudno uwierzyć, że Wigilię w Stanach spędzałam 2 lata temu! Przynajmniej ja nie mogę w to uwierzyć. Wydaje mi się, jakby moje życie po Stanach miało charakter 'przejściowy', bo wróciłam skądś, gdzie każdy dzień był nowością, gdzie wszystko było ciekawe, a w Polsce wszystko jest przecież takie normalne, codziennie, szare... Na początku było ciężko, o czym zresztą wam pisałam, ale później jakoś polubiłam i moje miasto, i tą charakterystyczność Polski. Niestety nie trwało to długo, bo rutyna zabija wszystko ;)<br />
Nie istotny jest to, czy byłabym w liceum normalnym, czy tak jak teraz w liceum zaocznym - rutyna dorwałaby mnie tak, czy siak. Wychodzi na to, że jestem takim typem człowieka, u którego musi się coś dziać i który musi podróżować, bo w innym wypadku jestem po prostu znudzona życiem ;)<br />
<br />
Teraz, kiedy od kilku miesięcy szukałam pracy, o którą jak się okazuje w Białymstoku jest baaaardzo trudno, trochę znudziło mi się siedzenie w Polsce ;) Nie wyjeżdżałam nigdzie od czasu Wenecji, czyli od marca, o ile się nie mylę... Dla mnie to jest straszne, hehe... Ale niestety - nie ma pracy, nie ma kasy, nie ma wyjazdów ;)<br />
<br />
Po długich poszukiwaniach w końcu coś znalazłam, ale nie powiedziałabym, że jestem w pełni zadowolona. Ale cóż - wyboru nie mam, a chcę mieć pracę ;) Pracuję w barze Greenway.<br />
<br />
W tym roku matura, o czym zresztą wiecie i co jakiś czas nachodzi mnie przerażenie, ale chwilę później tłumaczę sobie, że nie będzie tak źle :) Logicznie i realistycznie, naprawdę nie powinno być tak źle!<br />
Matematyka - jest karta z wzorami, co dosyć ułatwia sprawę... Zadania otwarte są straszne (może nie wszystkie, ale ostatnie zadanie otwarte z próbnej matury...), ale zawsze coś nabazgrać można ;) 30% powinno być, hehe...<br />
Polski - wzięłam też rozszerzenie i chociaż zastanawiam się, czy nie zrezygnować to mimo wszystko chyba jednak spróbuję. <br />
Angielski - tu tłumaczyć się nie muszę ;) Jakoś zdam! haha<br />
<br />
Do stycznia muszę powypełniać papiery i tu też zaczyna się stres - papierków jest mnóstwo, można się czasami pogubić, a u mnie dodatkowo dochodzi portfolio. No i nawet nie wiecie, jak bardzo, ale to bardzo chciałabym się od razu dostać na Fashion Photography! Ale cóż, zobaczymy jak to będzie!<br />
Aaa, o list polecający poprosiłam panią Hardesty :) A informację, czy się na cokolwiek dostałam otrzymam w marcu.<br />
<br />
I tym kończę tę dosyć krótką notkę :)<br />
Chciałabym Wam życzyć wesołych i radosnych świąt z rodziną, a tym którzy są na wymianie w tym momencie (którzy na pewno blogów nie czytają, hehe) - tego, abyście się cieszyli wszystkim, co jest dla Was nowe i nieznane, bo to minie szybciej niż się Wam wydaje...<br />
No i wszystkim - szczęśliwego nowego roku! Z umiarkowaną ilością alkoholu i bezpieczną zabawą.<br />
Ja mojego sylwestra najprawdopodobniej spędzę sama w domu, odpoczywając po pracy ;) Eech, nawet moi rodzice gdzieś jadą! hahaUnknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-86616884295958211822010-10-03T18:40:00.003-04:002010-10-03T19:01:38.853-04:00Bezrobotna maturzystka :)Aach, cóż - zastanawiam się, czy jest sens pisać nowe notki - w sumie nie mam o czym. Moją przygodę ze Stanami mam naprawdę daleko, daleko za sobą... I tęsknię - to oczywiste, wspominam...<br /><br />Co teraz porabiam? Dokładnie to samo, co robiłam kilka miesięcy temu z tą różnicą, że nie mam pracy, bo postanowiłam mieć przerwę wakacyjną i teraz pracy szukam!<br /><br />W tym roku matura - wybrałam podstawę+polski rozszerzony i oczywiście angielski rozszerzony :) Co do szkoły nic się nie zmieniło - do stycznia wysyłam aplikację do University of Arts London na Fashion Photography.<br /><br />Pracy szukam w jakiejś kawiarni - chciałabym w dalszym ciągu szkolić się na baristę, aby móc później dostać jakąś ciekawą pracę w Londynie :)<br /><br />Życie szykuje się dosyć ciekawie, hehe. Co do wizyty w Stanach - nie mam pojęcia, kiedy będę miała pieniądze i czas, na ten wyjazd. Chociaż nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym pojechać, to nigdy nie jest po drodze...<br /><br />Podzielę się czymś osobistym, hehe, czyli 3 covery wykonane przeze mnie:<br /><object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/sITOLcCp6mA?fs=1&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/sITOLcCp6mA?fs=1&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object><br /><br /><object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/bGM7EFqwTdc?fs=1&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/bGM7EFqwTdc?fs=1&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object><br /><br /><object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/9uggDePtpEk?fs=1&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/9uggDePtpEk?fs=1&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object><br /><br />To na pewno nie ostatnie nagrania, więc zapraszam do subskrypcji mojego kanału na YT :P<br />I oczywiście wiem, że przede mną jeszcze dłuuga, długa droga, ale śpiewam od bardzo dawna - po prostu dopiero teraz się odważyłam wyjść z tym świat, hehe :)<br /><br />Pozdrawiam!Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-71969915306466692812010-07-21T15:20:00.002-04:002010-07-21T15:57:27.136-04:00:)W końcu zabieram się za notkę... Ostatnia datowana jest 15 maja - kupa czasu temu, 2 dni przed moimi urodzinami, aż ciężko uwierzyć, że 19stka stuknęła tak szybko ;)<br /><br />Co u mnie? Opowiem w skrócie.<br />W tym momencie jestem bezrobotna :)<br />Nie, nikt mnie nie zwolnił ;) Po prostu w czerwcu kończyła mi się umowa i postanowiłam jej nie przedłużać. A dlaczego? Składało się na to parę powodów - między innymi chroniczne zmęczenie, które mi dokuczało - po części powodowane anemią, którą zwalam na złe odżywianie się w pracy, a po części godzinami pracy itd...<br />Chciałam mieć 2 miesiące wolnego. Ale w czerwcu dostałam inną propozycję pracy z polecenia, całkiem ciekawą, z możliwością zostania profesjonalnym baristą (ekspert od kawy). Byłam tam nawet kilka dni, ale wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie, bo ani ja nie jestem w stanie pracować na 100%, ani mi się zbytnio nie chciało, więc tę sprawę odłożyłam - być może będzie aktualna we wrześniu, być może nie - kto wie. Taki jest plan - we wrześniu znaleźć pracę, a na razie odpocząć, dojść do tego momentu, w którym denerwuję się, że nie mam kompletnie co robić i żałuję, że nie pracuję :)<br />Jak na razie podobają mi się te wakacje! :D<br /><br />Oprócz tego - rok szkolny oczywiście zaliczony... Hehe, problemów z tym nie miałam, a najgorszą oceną była czwórka z historii ;)<br /><br />Aaa, i 8-11 lipca robiłam zdjęcia dla festiwalu Filmvisage Białystok, dzięki czemu trochę zarobiłam :)<br /><br />Najbliższe plany - weekend w Augustowie, a potem do Białegostoku, bo przyjeżdża Zuzia, Zosia i wujek Darek - moja rodzina z New Jersey, z którą widziałam się rok temu! 31 lipca mój brat wraca z obozu treningowego, a 29 ma urodziny, więc ugotuję obiad (lasagne!) i upiekę tort w kształcie...cycek :P Nie żartuję - takie zażyczył sobie mój brat :)<br />No i takim bardzo osobistym akcentem kończę notkę :)<br />Co do nagrania - nie wiem dlaczego zniknęło, ale kiedyś nagram nowe, hehe :)Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-1531051071362132042010-05-15T03:40:00.003-04:002010-05-15T03:59:27.858-04:00DziękujęChciałabym podziękować wszystkim, którzy jeszcze tego bloga czytają, chociaż już od dawna nie jestem w Stanach.<br /><br />Ciężko będzie mi opisać to, co czuję dzisiaj, tego ranka... Jest mi smutno, bo tak naprawdę tęsknię za Stanami, tęsknię za ludźmi. Podejrzewam, że jak zwykle działa to na zasadzie tęsknoty za czymś, czego się w danym momencie nie posiada, ale mimo wszystko. Jest mi tak przykro, że tracę kontakt z moimi przyjaciółmi ze Stanów, że moje życie właściwie stoi w miejscu - a raczej mi się tak wydaje, bo przecież wszystko, co robię to praca i szkoła.<br />Jednak z drugiej strony - po prostu muszę nadrobić straty, skończyć szkołę.<br /><br />Mimo wszystko wiem, że do Stanów raczej nie wrócę na stałe, o ile coś się nie zmieni - nie będę starać się i ubiegać o coś, czego nie chcą mi dać - mam na myśli legalny stały pobyt. Nie mam nawet jak się zakwalifikować jako kandydat na zieloną kartę, a wszystkie sposoby dzięki którym mogła bym dostać obywatelstwo są w sumie nielegalne :)<br /><br />Nie jest to tak, że się poddaję, bo gdyby okoliczności były inne bez wahania pojechałabym na studia do Stanów i zapewne bym tam zamieszkała.<br />Ale...po pierwsze żeby wyjechać na studia trzeba mieć wizę, a żeby dostać wizę studencką trzeba przedstawić pieniądze na koncie. I to dałoby się załatwić, nawet jeśli jest to 30 tys. $, czy 10 tys. $ ze sponsorem, ale kiedy pomyślę sobie o ciągłym braku pieniędzy, ciągłej kombinacji żeby przeżyć w Nowym Jorku to naprawdę mi się tego odechciewa.<br /><br />Dla mnie ta opcja, chociaż o wiele bardziej mi odpowiadająca, jest niestety nieporównywalna do studiów w Londynie. Londyn, czy sama Wielka Brytania, nigdy nie będzie tym, czego szukam, ale mogę tam przebywać na stałe legalnie bez wielu licznych formalności i mogę również legalnie zarabiać. No i w Londynie jest właściwie mój wymarzony kierunek - Fashion Photography...<br /><br />Wracając do tego, jak się dzisiaj czuje. Podejrzewam, że każdy kto był na wymianie miał takie dni i nie jest to ani łatwe, ani przyjemne. To uczucie, że wszyscy których znałeś przez ten cholerny rok twojego życia są tak daleko od ciebie i każdy prowadzi w sumie własne życie, a ciebie już dawno w nim nie ma. Bo ty byłeś tam na chwilę - przyjechałeś, wyjechałeś. To twój świat został wywrócony do góry nogami - to ty zmieniłeś środowisko.<br />I kiedy widzę zdjęcia ze Stanów, wraca to uczucie - ciężkie do opisania, uczucie przygody, specyficzne dla wymiany, duma z faktu, że się tam było, zazdrość tym wszystkim, którzy właśnie tam są lub wyjeżdżają w przyszłym roku, a zarazem smutek, że twoja przygoda już się dawno skończyła i nie wróci, a ty pozostajesz z myślą, że kiedyś w końcu kupisz te bilety lotnicze i wybierzesz się odwiedzić twoich znajomych.<br /><br />Ja naprawdę bardzo chciałabym wybrać się do Sparks na miesiąc jeszcze w tym roku. Z jednej strony wiem, że będzie super, ale z drugiej boję się wyjazdu... Boję się tego, co będzie jak znów będę musiała wyjechać. Tym razem z myślą, że mogę już nigdy tam nie wrócić, już nigdy nie zobaczyć swoich znajomych...<br />Ale zapewne jeśli tylko znajdą się pieniądze na wyjazd i ostatecznie dostanę wizę to i tak wyjadę, wiedząc, że skończy się to co najmniej trudnym pożegnaniem :)<br /><br />PS. Obiecywać nie będę, ale postaram się wrzucić zdjęcia z Wenecji - jak na razie po miesiącu od wyjazdu miałam czas je jedynie przejrzeć ;) Przyszły tydzień będzie dosyć napięty, bo na dodatek czekają mnie egzaminy w weekend...<br />Jeszcze raz dziękuję wam wszystkim za ciągłe wizyty na tym blogu :)Unknownnoreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-21596398599404575722010-04-03T01:53:00.002-04:002010-04-03T01:56:34.498-04:00Zaraz w drogę!Jest 7:53, baaardzo wcześnie jak dla mnie... Wczoraj znów pracowałam, miałam na 18 do pracy więc zamykałam, co zwykle w piątek oznacza 1-2 w nocy, ale wczoraj wyjątkowo zamknęłyśmy przed 22, bo nie było w ogóle ludzi... ;) Na moje szczęście!<br /><br />Właściwie to jeszcze się nie spakowałam. Wylot mamy ok 14, więc na lotnisku powinniśmy być o 12-12:30, a przypomnę, że jeszcze musimy dojechać z Białegostoku do Warszawy... :)<br /><br />Dobra, dochodzę do wniosku, że to najwyższy czas żeby się spakować i zapewne uda mi się to w jakieś pół godziny.<br /><br />Aaa, i oczywiście oprócz zmęczenia pracą dorwało mnie przeziębienie! Haha, ja to mam szczęście przed takimi wyjazdami :)Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-90006546075642439652010-03-13T10:11:00.002-05:002010-03-13T10:41:02.057-05:00Zdjęcia z LondynuObiecałam wam zdjęcia z Londynu i jak zwykle z całkiem sporym poślizgiem czasowym obietnicę spełniam ;)<br /><br /><embed type="application/x-shockwave-flash" src="http://picasaweb.google.com/s/c/bin/slideshow.swf" width="288" height="192" flashvars="host=picasaweb.google.com&noautoplay=1&hl=pl&feat=flashalbum&RGB=0x000000&feed=http%3A%2F%2Fpicasaweb.google.com%2Fdata%2Ffeed%2Fapi%2Fuser%2Ftenmonths%2Falbumid%2F5448134004431821489%3Falt%3Drss%26kind%3Dphoto%26hl%3Dpl" pluginspage="http://www.macromedia.com/go/getflashplayer"></embed><br /><br />Jak wspomniałam wcześniej zdjęć za dużo nie zrobiłam - niestety ;)<br /><br />Nie ma nawet pisać, co u mnie słychać, bo w moim świecie jak na razie nic się nie zmienia. W dalszym ciągu chcę gdzieś wyjechać - najchętniej już dziś i teraz... ;)<br /><br />Chciałabym podziękować za tak sympatyczny odzew na moje nagranie :)<br />Odpowiadając na pytania - tak, miałam całkiem niezły akcent przed wyjazdem, ale nie na tyle dobry żeby nie słuchać żartów na temat mojego mocnego akcentu na samym początku mojego wyjazdu ;) Szczerze powiedziawszy to nie wiem, jak to się stało, że akcent wyszedł mi aż tak amerykański, ale się cieszę, bo zawsze o tym marzyłam. Teraz tylko pozostaje mi wyjechać na stałe do Stanów, hehehe...<br /><br />I na ile przed wyjazdem dowiedziałam się o rodzinie? Hmm... Na pewno gdzieś jest o tym notka - wystarczy poszukać :)<br /><br />Co do nagrania czegoś jeszcze - nie ma problemu, trochę mi głupio, haha, ale naprawdę to dla mnie żaden problem :)<br /><br />No i jeśli chodzi o Wenecję - jadę na Wielkanoc :) Prawdopodobnie 3-8 kwietnia - oczywiście nie mogę się już doczekać! :DUnknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-55024361210618946532010-02-24T06:00:00.003-05:002010-02-24T07:06:07.852-05:00AkcentMam dziś wolne, ktoś anonimowy pytał, czy byłaby możliwość usłyszenia mojego akcentu, więc oczywiście, że coś nagrałam, hehe...<br /><br />Zajęło mi to trochę, bo za każdym razem coś nie wychodziło albo coś, hehe, ale ostatecznie chodzi tu o akcent ;)<br /><br /><embed src= "http://www.odeo.com/flash/audio_player_standard_gray.swf" quality="high" width="300" height="52" allowScriptAccess="always" wmode="transparent" type="application/x-shockwave-flash" flashvars= "valid_sample_rate=true&external_url=http://majajaworska.yoyo.pl/majaeng.mp3" pluginspage="http://www.macromedia.com/go/getflashplayer"> </embed><br /><br />Możecie usłyszeć to "THAT", z którego zawsze śmiała się Ann!<br /><br />Pozdrawiam!Unknownnoreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-92059535080353042362010-02-22T09:52:00.004-05:002010-02-22T11:13:50.041-05:00Po staremu...Po raz kolejny dziekuje za komentarze, przepraszam za zwloke i zabieram sie za nadrabianie strat ;) Ta notka miala powstac juz jakis czas temu, mam nawet jej szkic, ale nie potrafilam skleic czegos, co nie wygladaloby jak chaotyczne bredzenie ;) Pewnie glownie dlatego, ze sie spieszylam. Zreszta ostatnio czesto musze sie gdzies spieszyc albo z czyms spieszyc - wczoraj, w niedziele, mialam wolne i byl to taki dzien dla mnie, spokojnie i sympatycznie spedzony :) Dzisiaj niestety jestem w pracy, jutro tak samo. I nie ma co prawda az takiego ruchu wiec moze byc ;) Pogoda w koncu sie poprawia, a wraz z nia humor ;)<br /><br />Jak bylo w Londynie? Bylo ciekawie, to na pewno. Kilku rzeczy nie udalo mi sie zobaczyc, kilku po prostu nie mialam ochoty ogladac. Ogolem jak zwykl chodzilam po Londynie, na zakupy, do kolezanki do pracy i tak dalej... Centrum zwiedzilam glownie noca i wbrew pozorom nie zrobilam zbyt wielu zdjec.<br />Jesli chodzi o ilosc anglikow w samym Londynie to stanowia oni prawie mniejszosc... Przez swoj akcent chyba ze cztery razy uslyszalam pytanie czy jestem ze Stanow i nawet raz, nie mogac sie powstrzymac, w Starbucksie opowiedzialam, ze jestem i tak zaczela sie rozmowa o tym, jak to pochodze z Nevady, hehe... Bylo smiesznie :)<br />Jesli chodzi o moje ulubione miejsce w Londynie to pewnie Camden Town - to dzielnica pelna skrajnosci, ludzi o przeroznych oryginalnych osobowosciach i stylach. Jest tam po prostu bardzo ciekawie!<br />Smieszne w Londynie jest imprezowanie, na ktore nie bylam w ogole przygotowana, dlatego tez zdecydowalysmy razem z moja przyjaciolka, ze to zostawimy sobie na nastepny raz. A imprezy w Londynie sa wrecz interesujace - po pierwsze do klubu nie wejdziesz w obuwiu nieoficjalnym wiec mozna zapomniec o bialych adidasach ;) Hitem londynskiej mody sa balerinki, ktore mozna zwinac lub zlozyc na pol tak zeby zmiescily sie w malej torebce, a wszystko po to zeby na impreze pojechac w niebotycznych szpilkach, a w trakcie tanczyc w balernikach - no i po imprezie oczywiscie w nich wracac ;) Juz za cos takiego mozna Londyn pokochac, hehe.<br />Wielkim minusem jest mnostwo Polakow, co troche irytowalo, bo mozna ich spotkac na kazdym kroku i niestety opinia jaka Polacy sobie wyrobili nie jest bezpodstawna. Bo wystarczy wyslac kogos za granice, a od razu odbija mu woda sodowa do glowy i rosnie ego do monstrualnych rozmiarow :) To bardzo przykre, bo to jest taka polska mentalnosc. Od zawsze mnie to irytowalo, ale w Londynie odczuwa sie to jeszcze bardziej... Oczywiscie nie mowie, ze kazdy Polak jest taki sam i tak samo sie zachowuje, ale niestety jest to zdecydowana wiekszosc.<br /><br />Pewnego razu trafilam rowniez na uczelnie, na ktora chcialabym sie dostac - London University of Arts. Maja tam bardzo ciekawy kierunek - Fashion Photography, na ktory z checia bym sie wybrala. Na poczatku przez pierwszy rok musialabym skonczyc Foundation in Arts and Design. Porozmawialam sobie z sympatyczna pania, chociaz nie powiedziala mi nic nowego. sa momenty w ktorych jestem zdecydowana na nauke w Londynie, a czasami chcialabym pojechac gdzies dalej. No coz, mam jeszcze czas i w koncu bede musiala podjac ta decyzje ;) jak na razie glowna przeszkoda w studiowaniu w Stanach sa pieniadze, ale bede probowac :) Wiem, ze wszystko moze sie zdarzyc!<br /><br />Co do reszty mojego zycia, hehe, bez rewelacji. Pracuje, ucze sie - jeden semestr juz za mna, zdany zreszta calkiem niezle :) A oprocz tego czasami zrobie jakis plakat na impreze ;) Czasami nawet pojde na jakas impreze, hehe... Po prostu zyje - ostatnio bez zadnych glebszych refleksji, nie jest jakos niesamowicie ani jakos bardzo zle - po prostu jest jak jest.<br /><br />A w kwietniu do Wenecji :)Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-69629983685337931582010-01-13T20:10:00.002-05:002010-01-13T20:23:26.539-05:00London here I come!Po bardzo dlugim "glodzie jezykowym" oraz po kilkudziesieciu momentach, w ktorych opcja "wsiasc w jakikolwiek samolot i gdzies wyjechac" wydawala sie cudowna, w koncu wyjezdzam! Podrozowanie jest jednak cholernie uzalezniajace i nie wytrzymalam nawet pol roku - zreszta pol roku od powrotu do Polski minie 27 stycznia o ile sie nie myle... Czas mija z niewyobrazalna predkoscia, a zycie jakby wielka niezdarna maszyna, ktora cos wprawilo w ruch, wydaje sie nigdy nie zatrzymac. Wszyscy jednak wiemy, ze wszystko ma swoj kres. No, ale schodze na tematy bardziej filozoficzne a nie o tym mialam pisac!<br /><br />Otoz zdarzyl sie wielki zbieg okolicznosci, ktory zdecydowalam sie wykorzystac! Kiedy otrzymalam styczniowy grafik z pracy okazalo sie, ze tak naprawde od 17 stycznia bede miala az 11 dni wolnego pod rzad! A jako, ze mam w Londynie przyjaciolke, ktora na dodatek 20 stycznia ma urodziny, postanowilam ja odwiedzic! Mialam pieniadze, czas, no i Ela sie zgodzila. Bilety kupilam juz w zeszlym tygodniu, lece 18 stycznia, wracam 27. I wiecie co - jestem podekscytowana! :)<br /><br />Jakby tego wszystkiego bylo malo, w kwietniu rodzice postanowili zabrac nas do Wenecji :)<br /><br />Nie moge sie doczekac! Pomine fakt, ze nie mam zbytnio na cokolwiek czas, ale ogolem jest super - zdjecia ze swiat wrzuce pozniej - obiecuje! Natomiast na pewno po wycieczce do londynu mozecie spodziewac sie sprawozdania - i pisemnego i w formie zdjec :)<br /><br />Pozdrawiam wytrwalych czytelnikow i wszystkich tych, ktorzy w tym momencie przebywaja na wymianie, ale rowniez tych, ktorzy tak jak ja maja ja za soba - pamietajcie, mozemy osiagnac wszystko! :)Unknownnoreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-45379708560950612172009-12-25T09:51:00.002-05:002009-12-25T10:00:50.086-05:00Wesołych świąt!Moi kochani - dziękuję wam, że jeszcze ktokolwiek czyta tego bloga ;) Chciałabym życzyć Wam wesołych i spokojnych świąt!<br /><br />Aż trudno mi uwierzyć, że rok temu byłam w Stanach z daleka od rodziny i tak bardzo chciałam tu być :)<br /><br />W tym roku zorientowałam się, że między polskimi a amerykańskimi są pewne różnice. Po pierwsze w Polsce na wigilię nie jemy mięsa, a w Stanach mięso jest główną potrawą (prime rib). Dodatkowo amerykanie czekają z prezentami do dnia następnego, a my zwykle otwieramy je po kolacji wigilijnej ;) To takie małe spostrzeżenia.<br /><br />A co u mnie? W tym roku święta były szaleństwem. Nikt nie miał czasu na ich organizację, więc wszyscy musieliśmy się trochę podzielić, więc święta organizowałam ja z mamą. To ja robiłam zakupy, ustaliłam 'menu' itd... ;) Było ciężko, zwłaszcza, że byłam przemęczona pracą, brakiem snu, ale dzisiaj się wyspałam i wiem, że teraz będzie już tylko lepiej. No może do sylwestra, bo będę musiała pracować ;)<br /><br />Jeśli chcecie to mogę dodać na bloga zdjęcia z mojej rodzinnej Wigilii, ale wiadomo - wygląda prawie jak każda inna polska wigilia :)<br /><br />A teraz kończę, bo zaraz lecimy na wigilię do babci - już tradycyjnie, jak co roku :)<br /><br />I wiecie co... Być może to ja urosłam, zmieniłam się, inaczej na wszystko patrzę, ale święta straciły pewną magię. Może dlatego, że nie podoba mi się cała ideologia kościoła katolickiego :) I ubiegnę wasze pytanie - święta obchodzę, bo obchodzi je moja rodzina, chociaż sama nie wierzę.<br /><br />Jeszcze raz - wesołych świąt!Unknownnoreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-20840716046343908522009-12-14T19:10:00.002-05:002009-12-14T19:23:00.242-05:00Normalne życie :)Dziękuję za wszystkie komentarze - bloga nie usunę, bo ma za dużo notek, które kiedyś będę wspominać ;) Nie ważne, czy kogoś to irytuje czy nie.<br /><br />Co tam u mnie?<br />Czy żałuję tego, że jestem w liceum zaocznym? Jak się pracuje...<br /><br />No cóż, powiem wam szczerze, że na początku nie było łatwo - ok. miesiąca przesiedziałam bez pracy - czekając aż zwolni się dla mnie miejsce w restauracji, w której obecnie pracuję, przez co przyzwyczaiłam się do lenistwa. Na początku praca była dla mnie pewnego typu abstrakcją, każdego ranka był jakiś problem, bo dlaczego ja mam niby pracować? ;) Winę zwalałam na wszystko - ludzie nie tacy, coś tam innego nie pracuję - przez pierwszy tydzień chciałam odejść, ale oczywiście jak zwykle muszę dać sobie więcej czasu i kiedy w końcu się przyzwyczaiłam to jest tak, jak jest dzisiaj :)<br /><br />Moje życie w tym momencie nie jest idealne, ale muszę przyznać, że jest w miarę wygodne. :) Pracuję na 3/4 etatu i uczę się zaocznie.<br />Oczywiście są momenty, kiedy pracuję 5 dni pod rząd i jestem wykończona (jak na przykład teraz), ale to już drugi miesiąc kiedy trafia mi się coś takiego i czuję, że jestem już mniej zmęczona niż za pierwszym razem. To tego trybu życia trzeba się po prostu przyzwyczaić. Jutro mam wolne, środa i czwartek pracuję, piątek wolne - impreza urodzinowa znajomego, sobota rano - szkoła (dodatkowo muszę napisać dwie prace semestralne i mam egzamin semestralny z biologii), popołudnie/wieczór - urodziny przyjaciółki za miastem, więc z rana będę musiała dojechać do szkoły, poniedziałek pracuję ;) Więc niestety łatwo zawsze nie jest. Będę pracować też w sylwestra, ale to akurat mi nie przeszkadza :)<br /><br />Nie żałuję podjętych decyzji - szczerze przyznam, że wyszło mi to wszystko całkiem nieźle :) W tym momencie nie mogę do końca zebrać myśli - pracowałam dziś od 11 aż do zamknięcia, więc notka może być chaotyczna ;)<br /><br />Oprócz pracy i szkoły - zajmuję się w dalszym ciągu fotografią, chociaż od ponad miesiąca nie miałam czasu na jakąkolwiek sesję, ale za to kupiłam w końcu za zarobione przeze mnie pieniądze lampę błyskową :)<br /><br />Przyznaję, że wiedzie mi się całkiem dobrze :) Postaram się czasami pisać, ale notki nie będą raczej zbyt ciekawe.<br />Pozdrawiam!Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-35739617240171249842009-10-05T10:14:00.003-04:002009-10-05T10:37:19.288-04:00Powodów kilkaPodejmując decyzję o liceum zaocznym, zdawałam sobie sprawę, że dużo osób będzie miało z tym problem... Jak już napisałam wcześniej - decyzję podjęłam nie dlatego, że musiałam, ale dlatego, że chciałam...<br /><br />Nie rozumiem dlaczego muszę dostosowywać się do ogólnie przyjętych norm, a dokładniej szablonów, aby podporządkować się innym. Wyjechałam na rok do Stanów, to mnie dużo nauczyło, zmieniło moją mentalność i pogląd na świat, wróciłam do Polski i wciąż próbuję się tu odnaleźć, postanowiłam, że nie mam ochoty na całe to przedstawienie z nauczycielami, którzy dzwonią do moich rodziców na przykład w sprawie podręcznika od angielskiego - przecież to paranoja, ale to tylko jeden z wielu przykładów. W Polsce, jako uczeń liceum, ty nie jesteś sobą, tylko dzieckiem swoich rodziców. Sam w szkole możesz mało co załatwić, bo słyszysz "przyjdź z rodzicem"...<br /><br />I wiecie co? Ja nie jestem pewna, że wszystkie decyzje, które podejmuję są dobrymi decyzjami, mam wątpliwości i jest ich mnóstwo. Dodatkowo miesza się to z uczuciem, że chcę stąd wyjechać i zobaczyć coś nowego, poznać coś innego - niekoniecznie Stany.<br />Niektórzy nie zdają sobie sprawy, ile kosztowała mnie ta decyzja - kolejna, która miała zmienić moje życie, tak samo jak wyjazd do Stanów.<br /><br />Ale ponad wszystko - jest to moje życie. Dyskutujcie na temat, która decyzja jest lepsza, ale nie oceniajcie mnie. O ile nie znajdziecie się kiedyś na moim miejscu, mając w głowie wszystkie doświadczenia i wspomnienia, które ja mam oraz z uczuciami, których doświadczam po powrocie, nie macie zielonego pojęcia jak to jest.<br />Oraz ci, dla których liceum to najlepsze lata - jeśli nie wiecie, jak to jest być skłonnym wymyślić jakąkolwiek wymówkę, aby nie iść do szkoły, udawać chorobę, okłamywać samego siebie, że tak naprawdę źle się czujesz, to nie wiecie o czym piszę na temat liceum. Taka była pierwsza klasa liceum - dlatego teraz wolałam to zmienić niż popaść w tę samą depresję, która byłaby na dodatek pogłębiona po roku w Stanach.<br /><br />Czy jestem osobą, której nigdy nic nie pasuje? Być może. Już to kiedyś chyba słyszałam, ale wiecie co? Ja wymagam od życia czegoś więcej, może to jest mój błąd, ale nie przystaję tylko na to, co dostaję, jeśli mi się to nie podoba. Nie rozumiem ludzi, którzy siedzą całe życie cicho i podporządkowują się wszystkim naokoło. Wolę pomarudzić na blogu, ale nie kończy się to na samym marudzeniu - ja rzeczywiście coś z tym robię...<br /><br />Jakie jest liceum zaoczne?<br />Dotychczas jest w porządku. W ten weekend mamy kolejny zjazd. Tak naprawdę nie mam za dużo do napisania, bo to liceum jak każde inne, z tą różnicą, że materiał jest przerabiany o wiele szybciej, a lekcje trwają dłużej. No i oczywiście musisz pracować samemu.<br /><br /><span style="font-style:italic;">z perspektywy lat liceum będzie dla ciebie najlepszymi latami... czasem beztroski, teraz się tylko wydaje" boże jaka ja biedna! ile musze się uczyć!" jesli ktoś planuje studia, to tam dopiero zobaczy co to jest duża ilość nauki.</span><br />Kompletna bzdura :) Możesz przejść przez studia nie ucząc się (prawie) i dobrze o tym wiesz. To wszystko zależy od osoby i od twojej sprytności...<br />Dodatkowo, kto ci mówi, że tutaj chodzi o naukę? Mi to jest naprawdę obojętne jaką mam średnią i ile muszę się uczyć.<br /><br /><span style="font-style:italic;">czemu rezygnujesz z najlepszych licealnych lat tylko dla pieniędzy? czy one są aż tak ważne? </span><br />Najwidoczniej nie czytałaś notek. Nie rezygnuję z 'najlepszych lat licealnych' z powodu pieniędzy... I nie, nie są ważne, ale naprawdę przydatne. ;) Zwłaszcza w przypadku studiów za granicą.<br /><br />Nawet nie mam siły odpowiadać na wszystkie komentarze, hehe. Po prostu czasem mam po dziurki w nosie odpowiadać komuś, kto mnie ocenia, ale komentarz dodaje jako osoba anonimowa...Unknownnoreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-80739512360461231902009-09-30T07:46:00.003-04:002009-09-30T08:13:41.901-04:00Żyję :)Podjęłam w końcu ostateczną decyzję co do liceum i póki co jej nie żałuję.<br />Wybrałam liceum zaoczne. Dlaczego? Skoro mam zdać maturę, bo taki mam cel, to co za różnica w jaki sposób to zrobię? Zajęcia mam co 2 tygodnie w sobotę i niedzielę - w ostatni weekend byłam po raz pierwszy na zajęciach i jest to prawie to samo co w szkole, tylko ze starszymi ludźmi, mniejszą ilością ludzi w klasie i lekcje są o wiele dłuższe. Np. są 3 godziny (nie lekcyjne) języka polskiego :) Jest to trochę męczące, ale do wszystkiego da się przyzwyczaić.<br /><br />Pracować będę najprawdopodobniej od listopada. Praca to dla mnie kolejny plus, bo zwiększa moje szanse na studia w Nowym Jorku - mogę mieć własne odłożone pieniądze. A tam już nikt nie będzie pytał, czy zdałam liceum zaoczne, czy nie, bo będę miała tą maturę :)<br /><br />A jak mi idzie z asymilacją? Niestety ten proces dalej trwa, są momenty, w których chcę po prostu stąd uciec, czasami jest ciężko.<br />Teraz co prawda przez tą zmianę czuję się jakby moje życie troszkę się zatrzymało, ale wierzę, że wkrótce się to zmieni... :) Nie zamierzam stać w miejscu.<br /><br />Komentarze:<br /><br /><span style="font-style:italic;">"Zastanawia mnie, z jakiej rodziny pochodzisz. Nie, nie próbuję być wścibski, nie chcę wchodzić w twoje bardzo prywatne sprawy, ale zastanawia mnie, jakim obciążeniem dla twoich najbliższych był twój wyjazd ? W końcu nie każdy może sobie na to pozwolić. Gratuluję chęci do pracy, pewnie jako odwdzięczenie się rodzicom ? Pozdrawiam i życzę miłej nauki w liceum !"</span><br />Tu bywało różnie. Na samym początku nie było źle - kurs dolara był niski, ale później bywało już różnie. Były trudniejsze momenty, kiedy musiałam z czegoś zrezygnować, bo po prostu nie chciałam prosić rodziców o dodatkowe pieniądze.<br /><br /><span style="font-style:italic;">dlaczego uwazasz, ze siedzisz rodzicom na glowie i tak bardzo chcesz sie wyprowadzic? jak dla mnie to normalne, ze rodzice utrzymuja swoje dziecko przynajmniej do matury. nie zrozum mnie zle, to super, ze chcesz sie usamodzielnic, tylko po prostu nie wiem gdzie Ci sie tak spieszy. za 2 lata pewnie i tak wyprowadzisz sie z domu, zeby pojsc na studia.<br /><br />a co do liceum zaocznego, to ci, ktorzy je odradzaja maja troche racji. stracisz przede wszystkim dobry poziom nauki. liceum zaocznego nikt nie traktuje powaznie, ani uczniowie ani nauczyciele.<br />zycze Ci powodzenia :)</span><br />Z twoją opinią w zupełności się nie zgadzam, co do siedzenia rodzicom na głowie. To jest właśnie takie polskie nastawienie - mamy siedzieć rodzicom do głowy, bo przecież inaczej być nie może. Jeśli mam szansę, możliwość i chęci to bardzo chętnie zacznę zarabiać. Jak na razie nie zamierzam się wyprowadzać, ale posiadanie własnych funduszy znacznie poprawi mi samopoczucie. To nie jest decyzja podjęta pod jakąś presją, ja wcale nie muszę pracować i nigdzie mi się nie spieszy, ale po prostu tego chcę.<br />A co do liceum zaocznego - owszem, stracę poziom nauki... Ech, szczerze powiedziawszy możesz być nawet w normalnym liceum, lecieć na dwójach i trójach i tak samo wszystko olewać i nauczyć się nawet mniej niż w zaocznym. Ja jestem osobą ambitną i będę chciała się uczyć. Nauczyciele to zwykli nauczyciele z normalnych szkół, więc jeśli poczuję, że jesteśmy jakoś w tyle, że to mi nie wystarczy do matury, to poproszę ich o dodatkowe materiały, a przynajmniej o pokierowanie mnie w dobrym kierunku. Moim zdaniem, jeśli się czegoś chce to można wszystko.<br /><br /><span style="font-style:italic;">Maja!<br />Rozumiem Cię, bo niejeden raz już coś takiego przeżyłam i naprawdę bardzo mi ciężko było wracać do szkoły, w której nie miałam nikogo z bliższych znajomych i w ogóle szkoła była moja największa zmorą. Nie chodziło o naukę, bo z tym nie miałam problemów, ale o szkołę jako budynek jako coś, co tworzą ludzie. Gdyby to ode mnie tylko zależało, juz bym była na wymianie w Meksyku, ale no coż trzeba ścierpieć. A dlaczego ty nie lubilas swojego LO? jestem ciekawa, może znajdę taki sam przypadek jak ja...</span><br />Dokładnie o to chodzi - szkoła, jako coś co tworzą ludzie. Nauczyciele traktują cię jak dzieciaka, wymagają szacunku, ale ciebie już nie szanują... Masz kilku bliższych znajomych, ale w tym samym czasie reszta klasy obrabia ci tyłek, zamiast powiedzieć ci coś w twarz. I ogółem - zamykają nas w 30 osobowych klasach, co dla mnie jest bez sensu... Jest większe prawdopodobieństwo znalezienia sobie przyjaciół z tego samego roku, ale z innej klasy...<br /><br /><span style="font-style:italic;">Jezeli sie nie odnajduesz to wroc tu,<br />nie ma sytuacji bez wyjscia.<br />sam w chwili obecnej walcze z us systemem, zeby przyjeli mnie do szkoly, a kolejne lata planuje spedzic poza polska, chodz w niej mialem wszystko.<br />Tak po prostu, zeby nie bylo za latwo. (bo moja polska szkola byla bardziej niz cudowna)<br />Czy bedzie to brazylia, canada czy cuba juz nie ma znaczenia.<br />BLESS, trzymaj sie</span><br />Też o tym myślałam, wróciłabym do Stanów, zdałabym GED i byłoby po sprawie, potem poszłoby już z górki, bo czy poszłabym do jakiegoś community college na 2 lata i później np. do NYC to nie zrobiłoby mi to różnicy, ale po prostu w tym momencie takie wyjście by mi się nie opłacało. Po 1. bilet, po 2. wiza, po 3. brak możliwości pracy w Stanach na wizie. Już chyba bardziej opłacałaby mi się Australia ;) Jednak podjęłam decyzję, że zdam maturę w Polsce i już będę się tego trzymać.Unknownnoreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-52816079513451260442009-09-08T10:28:00.003-04:002009-09-08T12:17:06.156-04:00Jak to jest w Polsce...Dziękuję za komentarze - naprawdę doceniam to, że ktokolwiek jeszcze czyta mojego bloga, i mam nadzieję, że cała jego treść pomoże wam jakoś w zbudowaniu wyobrażenia o wymianie.<br /><br />Dzisiejsza notka będzie miała charakter podsumowujący, chociaż jestem pewna, iż nie będzie to w ogóle ostatnia taka notka.<br /><br />Czy warto jechać na wymianę? Czy do czegokolwiek mi się to przyda?<br />Mimo gorzkich konsekwencji, jakie mnie spotkały, napiszę wam, że warto. Ja wiem, że sobie poradzę - zawsze, nie ważne w jakiej się znajdę sytuacji; zmieniam rzeczy, które mi nie pasują, dążę do perfekcji, chociaż świetnie zdaję sobie sprawę z tego iż nigdy do niej nie dotrę. Być może to, co teraz robię neguje to, że potrafię sobie poradzić, ale mam swoje chwile słabości - jestem takim człowiekiem, który musi coś przemyśleć, znaleźć takie wyjście z sytuacji, aby miało jakiś sens i zwykle mi się udaje. Nie będę wam mówić, że poradziłam z sobie z tym wszystkim z tego właśnie powodu, bo byli i ludzie, dla których taka wymiana była o wiele łatwiejszym przeżyciem. Niestety u mnie każda sytuacja jest rozłożona na czynniki pierwsze oraz w grę jak zwykle wchodzą emocje...<br />A powracając do tego, od czego zaczęłam - warto jechać na taką wymianę - w moim przypadku, ponieważ naprawdę wiele mnie to nauczyło. Moi przyjaciele mówią, że nic się nie zmieniłam, ale ja wiem, że w moim życiu zaszły o wiele większe zmiany. Jak niektórzy mogą pamiętać z liceum miałam problemy już w pierwszej klasie, tuż przed wyjazdem. Tak naprawdę to liceum było powodem mojego wyjazdu chociaż myślałam o nim już wcześniej.<br />W Stanach poznałam wielu niesamowitych ludzi - tego nie odbierze mi nikt. Pojechałam spełnić swoje marzenie o liceum amerykańskim i nie będę do końca życia żałowała, że nie skorzystałam z takiej szansy, chociaż miałam okazję - teraz na przykład jestem już na taką wymianę krótko mówiąc za stara ;)<br />Udało mi się zobaczyć San Francisco, Los Angeles, Nowy Jork. I być może udałoby mi się tego dokonać bez konieczności wymiany, ale to wszystko miało całkiem inny wymiar. Ta wymiana pokazała mi, że życie tak naprawdę należy tylko do ciebie. To ty podejmujesz w nim te proste i te trudne decyzje - to my je kształtujemy i my mamy na nie największy wpływ i nie zawsze jest nam dane czuć się tak, jakby cały świat należał do nas, co potwierdza moja dzisiejsza sytuacja.<br />Co mi oprócz tego 'doświadczenia' i poznania ludzi dał ten wyjazd? Zapewnione zdanie matury rozszerzonej bez żadnego problemu. Angielskim w tym momencie posługuję się biegle i szczerze się wam przyznam, że <i>strasznie brakuje mi posługiwania się tym językiem</i>. W tej kwestii tym bardziej tęsknię za amerykanami, hehe.<br /><br />Czy zrobiłabym to jeszcze raz - czy wyjechałabym, wiedząc jak to wszystko się potoczy?<br />Oczywiście, że tak. Teraz po powrocie zdałam sobie sprawę, że wcale nie byłoby tak źle kończyć liceum z moją starą klasą. Miałam tam swoich przyjaciół, za którymi tak naprawdę się stęskniłam, co uświadomiło mi nasze ostatnie spotkanie. Ale patrząc na sytuację z drugiej strony - czy doszłabym do tych samych wniosków o mojej klasie (nie przyjaciółach, bo to wiedziałam już w Stanach ;)) gdybym nigdzie nie wyjechała? Nigdy. Chociaż, być może nie powinnam mówić, że nigdy, ale zapewne nastąpiłoby to po pewnym czasie od zdania matury... Sytuacja oglądana z perspektywy czasu wygląda zwykle zupełnie inaczej.<br />No i dochodzi do tego jeszcze to uczucie, że przeżyłaś coś, co nie będzie dane przeżyć innym.<br />Wszystko ma swoją cenę - nawet taka wymiana...<br /><br />Co teraz zamierzam zrobić?<br />W dalszym ciągu nie jestem pewna, ale coraz bardziej przekonuje mnie liceum zaoczne. Głównie dlatego, że nie czuję się na miejscu. Nie wiem, czy to się zmieni jak pójdę do zaocznego i szczerze w to wątpię :) <br /><br />Komentarze:<br /><span style="font-style:italic;">"to widze ze mamy ten sam syndro wspolczuje ci bo wiem jak mi jest ciezko :( ALE DAMY RADE KOCHANA !! chodz nie wiem jak to zrobie ale mysle ze dam :) i ty tez daszz :P pozdrawiam :*"</span><br />No pewnie, że damy radę ;) Zawsze damy!<br /><br /><i>"ja mam do końca miesiąca zdecydować się na przedmioty na maturę... i sama właściwie nie wiem kim chcę być. i to mnie dobiją kiedy wszyscy mnie pytają - co dalej. ludzie idą na jakieś medycyny, psychologie, roboto-cośtam. <br />a ja chyba rozczaruję swoich rodziców, zdam maturę z trzech przedmiotów i przepracuję rok za granicą. <br />i niech ktoś powie że to ma sens.<br />Maju, trzymaj się, doskonale Cię rozumiem. A to, że w każdym poście marudzisz, to chyba jest naturalne. Dla mnie byłoby.<br />POzdrawiam."</i><br />Oto kolejny paradoks polskiej szkoły - matura, którą trzeba wybrać pod kątem studiów. Mówcie, co chcecie, ale dla mnie jest to kompletna bzdura :)<br />Dam Ci radę - zrób to, co chcesz. Zdaj maturę z 3 przedmiotów, bo jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała jeszcze jednego to możesz w jakiś sposób ją zdać. A nawet jeśli to pójdź na studia za granicę, jeśli już i tak planujesz tam pracować :) Nie wiem, jakoś mnie gdzieś ciągnie - być może Tobie również to dopasuje. Pozdrawiam i życzę powodzenia - pamiętaj, jak nawet jeśli sytuacja wydaje się kompletnie beznadziejna może z niej wyjść coś dobrego.<br /><br /><i>"A jednak, potwierdzają się słowa wielu ludzi, którzy odradzali mi wyjazd na rok do Stanów. Twój blog też utwierdza mnie w tym, że nie warto dla roku 'zabawy' stracić rok edukacji, a na pewno nie w liceum, które podsumuje mnie maturą. Dobrze, że nie mydlisz nastolatkom oczu o kolorowym american dream'ie, bo niestety, Polacy mylnie odbierają/nie mają pojęcia o rzeczywistości na prowincji w USA. Co do Twojego obecnego położenia - dobrze Cię rozumiem, szkoła to nasza codzienność, więc jakiekolwiek niepowodzenie z nią związane odbija się na wszystkim:) Na blogu możesz narzekać do woli, nie zapominaj jednak o tym, że to Twoje życie, Twój wyjazd, Twoja decyzja, która może nie okazała się aż tak dobra, jak w zamyśle... Chyba jest jeszcze za wcześnie po wyjeździe, abyś mogła stwierdzić, czy rok w USA był dobrym wyborem. <br />Życzę Ci powodzenia i "odnalezienia się":)"</i><br />Nigdy nie miałam zwyczaju mydlić ludziom oczu i teraz również nie zamierzałam tego robić... Taka mała dygresja - pamiętam, jak na początku chciałabym, aby link do tego bloga znalazł się na stronie Perfectu (polskie biuro, z którego wyjeżdżałam), ale jak tylko zaczęły się problemy z owym biurem to wolałam o tym szczerze napisać niż słodzić i mówić, że Perfect jest najlepszym biurem ;)<br />No cóż, jak już napisałam wcześniej - gdybym mogła to bym zrobiła wszystko tak samo - może z pominięciem jednej rzeczy - zdaniem GED, z którym mogłabym być już dzisiaj na UW ;) Ale mimo wszystko, mnie ta wymiana przywróciła do życia.<br />Dziękuję, mam nadzieję, że już niedługo się odnajdę ;)<br /><br /><i>"Czytam Twojego bloga od początku,mam nadzieje,że sobie poradzisz i pokonasz wszystkie przeciwności losu. Sama jestem teraz na wymianie i wierzę,że ta decyzja była dobra,ale zobaczymy co przyniesie mi ten rok!<br /><br />Pozdrawiam,3maj się :)"</i><br />Oczywiście, że sobie poradzę :) Taka już moja natura. Cieszę się, że właśnie masz szansę przeżyć to samo, co ja - mam na myśli te wszystkie dobre rzeczy. Wykorzystaj maksymalnie każdą chwilę, bo te 10 miesięcy naprawdę szybko mija. I staraj się nie przywiązywać zbytnio do ludzi - w tym sensie, że miej to gdzieś tam zakodowane, że wyjeżdżasz. To, co prawda sprawia, że wszystko jest takie tymczasowe, ale mimo wszystko łatwiej jest wyjechać. :) Życzę więc mnóstwa zabawy i wspaniałych wspomnień, bo na pewno tego możesz się po tym roku! Również pozdrawiam i też się trzymaj ;)<br /><br /><i>"Wiesz, nie słuchałabym ludzi, którzy twierdzą, że marudzisz. Nie wiedzą jak to jest być po wymianie i nie wiedzieć co ze sobą zrobic, więc proponuję, w ogóle na nich nie zwracać uwagę. Miałam to szczęście, że dostałam się na studia i już nie muszę wracać do liceum. Czasem myślę, że fajnie by było być razem ze swoją klasą, przystąpić do matury. Ale to tylko czasem. W sumie wyjeżdżając powinno się mieć świadomość, że już nie będzie tak samo.<br />Trzymaj się dziewczyno ; )!"</i><br />Aaach, gratuluję i zazdroszczę ;) Ja popełniłam błąd i nie zdałam GED, hehe... Ale co było to było, nie będę już tego żałować, bo jeszcze kompletnie zgorzknieję ;) Wiesz, szczerze - teraz też ktoś ostatnio mi powiedział 'dużo stracisz idąc do liceum zaocznego' - wtedy spytałam - co ja takiego stracę? Połowinki, studniówkę? Kochanych nauczycieli? Ale co z tego, skoro ja się czuję tak, jakbym już to wszystko przeżyła! :) Ten rok w Stanach, wśród ludzi, którzy szli do collegu jakoś sprawił, że bardzo chciałabym obrać tę samą drogę - nastawiałam się co prawda na to, że oczywiście tak nie będzie, ale będąc w Stanach zbytnio się tym nie przejmowałam i podchodziłam do tego spokojnie. Wyjeżdżając powinno się mieć świadomość, że ten wyjazd wpłynie na całe twoje życie :) I ja o tym wiedziałam i teraz mam, hehe.<br /><br /><span style="font-style:italic;">"Wlasnie, to nie Ty marudzisz, wszyscy tutaj doskonale Cie rozumieja.<br />Decyzja jest trudna i wiem jak beznadziejna jest szkola (wspominam liceum bardzo zle) i rozumiem co masz na myslach piszac o mlodszych ludziach. O ile na studiach to normalne (znam studentow z rocznika 1990, 1980 a nawet 1960 ;)) i jeden rok roznicy to nic, tak wiem, ze w liceum wszyscy ida jedna droga.<br />Sama z fizyki, biologii i chemii mialam spore problemy - szczegolnie z owej fizyki i takze buntowalam sie przeciwko temu - chcialam lekko przejsc przedmiot, ale nie, nauczycielka zmuszala mnie do ciezkiej pracy, a ja po prostu tego przedmiotu nie rozumialam. Przeplakane dni..<br />(...)"</span><br />Wiem, wiem... Napracuję się. I naprawdę zdaję sobie z tego sprawę, ale mimo wszystko to już mój czas. I wolę aby stało to się za sprawą wyboru niż przypadku. :)<br />Tak, jest kilka osób z mojego liceum, które bardzo chętnie przeszłyby do zaocznego, ale nie są pełnoletnie... <br />I jak już napisałam, niestety wiem, że również mogę znów poczuć tą nieprzynależność, ale lepsze jest chyba właśnie to uczucie w połączeniu z mniejszą ilością godzin nauki, niż to gdzie muszę spędzać co najmniej 6 godzin dziennie męcząc się nad przedmiotami, które prawdopodobnie mi się nie przydadzą.<br />Mam to szczęście i mogę liczyć na rodziców. Gdy o całym niemieckim usłyszał mój tata to po prostu powiedział, że on poprosi aby ta pani wicedyrektor, która coś takiego wymyśliła sama nauczyła się całego roku w 2 tygodnie :) Heh, tak to jest. A ja chyba już nie mam siły się szarpać. W ogóle chciałabym wspomnieć, że mnie tak naprawdę w tym liceum nie chciano. Miałam naprawdę poważny kłopot ze znalezieniem liceum. Tutaj to, że byłam rok w Stanach nie znaczy prawie nic. Nikogo nie obchodzi to, że mój angielski jest naprawdę ponad poziom licealny, że mam nawet coś fajnego do opowiedzenia - dla nich jest wszystko jedno :) I nie mówię, że spodziewałam się jakiegoś niesamowitego przyjęcia, ale myślałam, że będzie chociażby troszkę lepiej - więc niestety nikt nie jest tak naprawdę pod wrażeniem mojej amerykańskiej przygody ;)<br />Wiem, że w liceum na pewno dałabym sobie radę, ale nie wiem po prostu, czy chcę się męczyć - bo niestety tak właśnie teraz jest...<br />Dziękuję za wyczerpujący komentarz, bardzo mi miło ;)<br /><br />I dziękuję wszystkim za komentarze - po raz kolejny fajnie czasem porozmawiać z ludźmi o wszystkim, co mnie męczy, hehe.Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-58089284455755202202009-09-07T08:17:00.002-04:002009-09-07T08:31:17.641-04:00LiceumPiszę, bo dziś byłam 3 dzień w szkole. Razem licząc był to dopiero trzeci dzień. Do liceum zostałam przyjęta w zeszłą środę i w czwartek byłam już w szkole - XI Liceum Ogólnokształcącym w Białymstoku na profilu artystycznym.<br /><br />Czy się cieszę? Sama nie wiem. W głowie mam naprawdę mętlik i kompletnie nie wiem, czego chcę.<br />Nie narzekam, że w szkole jest ciężko, że ludzie są beznadziejni, że szkoła jest taka i owaka, bo tak nie jest. Trafiłam nawet nieźle. Plan lekcji mi pasuje, szkoła jest taka, jak była przed moim wyjazdem, czyli nawał wiadomości, ale tutaj nie ma raczej zmian. Po prostu czuję się zagubiona. Ci ludzie są ode mnie młodsi, i nie - to nie jest jakaś wielka różnica, ale każdego dnia czuję się tam tak, jakbym była w ogóle nie tam, gdzie trzeba! Już nawet dam sobie spokój z pisaniem, że chemia, czy fizyka do niczego mi się nie przydadzą - mniejsza o to...<br />Nie wiem, po prostu nie wiem, co mam zrobić. Zaraz ktoś znów napisze, że narzekam, że nie wiem co robić, że nie umiem podejmować decyzji - i macie rację. Najchętniej teraz oddałabym się w czyjeś ręce i prosiła, aby ktoś podjął za mnie tą decyzję.<br />Najłatwiej byłoby niczego nie zmieniać, zostawić to tak jak jest, ale tak naprawdę nie ma tutaj rozwiązania łatwiejszego, czy gorszego.<br /><br />Myślę nad liceum zaocznym. Dlaczego? Ponieważ przez cały poprzedni rok chciałam się usamodzielnić, bo siedzenie rodzicom na głowie doprowadzało mnie do szału. Wróciłam, i wcale nie jest inaczej. Dalej siedzę rodzicom na głowie, bo połączenie dziennego liceum z pracą graniczy z niemożliwością...<br /><br />Na dodatek - muszę zaliczyć cały rok niemieckiego, ale to zmartwienie aktualne. I mam na to 2 tygodnie. Nie wiem, jak to zrobię i może idę na łatwiznę decydując się po prostu na zmianę liceum, bo owszem dziś jestem tchórzem, bo dziś wszystko mnie już męczy i doprowadza do szału. Nie wiem, co zrobić.Unknownnoreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-72423108059341535182009-09-01T02:51:00.002-04:002009-09-01T03:14:34.687-04:001 września 2009r.Dzisiaj jest 1 września 2009r.<br /><br />Moja przygoda ze Stanami wydaje się w odległej przeszłości, mimo iż w Polsce jestem dopiero od jakiegoś miesiąca. Podczas tego miesiąca próbowałam się przyzwyczaić do Polski i braku zmian, musiałam się pogodzić z faktem, że zmieniłam się głównie ja. Zmieniły mnie rzeczy, które widziałam, poznałam, przeżyłam...<br /><br />Dzisiaj jest mi jakoś ciężko, ale przecież nikt nie mówił, że kiedykolwiek będzie łatwo... W tym momencie zapewne powinnam być na rozpoczęciu roku szkolnego, ale tak naprawdę nie mam jeszcze szkoły. I nie zadawajcie mi na ten temat pytań, bo i tak wam nie udzielę odpowiedzi.<br />Tak - zamierzam dokończyć naukę i uzyskać średnie wykształcenie; nie - nie rzucam szkoły. Tak - to, z jakich powodów nie mam jeszcze szkoły jest sprawą prywatną; nie - na pewno wam nie będę nic tymczasowo tłumaczyć, chociaż byście pisali do mnie na maila, gg albo gdziekolwiek indziej.<br />Dlaczego to piszę i od razu się bronię? Bo wiem, że znajdą się ludzie, którzy po prostu nie dadzą temu spokoju, nawet po tym co napisałam.<br /><br />I jako, że już was powiadomiłam, iż na pewno wracam do szkoły, to powiem, że wracać mi się nie chce. Chyba nikt tak naprawdę tego nie chce. Życie odbywa się głównie w weekendy, bo normalnie nauczyciele w ciągu tygodnia nie dadzą ci żyć.<br />Na pewno będę tęskniła za stałym i prostym planem zajęć - 7:45 do 14:30. Wtedy można nawet po szkole pracować...<br /><br />Dzisiaj, jestem na nogach od 5:50. O tej godzinie wyjeżdżał mój brat, tym razem do Chin...<br />Po jego wyjeździe nie mogłam zasnąć i zaczęłam sprzątać...<br /><br />Ogółem życie dziś, i zresztą wczoraj również, wydaje się takie szare, zbyt ulotne i pozbawione sensu.<br />Być może fotografia jakoś odciągnie mnie od tej melancholii.<br /><br />Brakuje mi trochę moich przyjaciół ze Stanów.<br /><br />Co do komentarzy:<br /><i>"wiem, że to głupie, ale przeczytałam dzisiaj dokładnie całe twoje archiwum i czuję się jakbym sama przeżyła jakąś przygodę ;). kurcze dziewczyno zazdroszcze :). u mnie przedewszystkim język i cena jest barierą. Co do języka to niby umiem na poziomie wyższym niż w szkole uczyli [testy gimnazjalne z ang. 48/50pkt] ale wiem, że nie poradziłabym sobie. nie ma mowy. niestety. a pozatym pieniądze!. powiem, że żyje 'powyżej przeciętnej' byłam m.in. w Londynie, czy Paryżu, ale i tak nie miałabym czelności zaproponować rodzicą 'wymiany'. 20tys PLN? oj. to chyba dużo za dużo. :(. stany są od zawsze moim marzeniem. ale niestety, spełnie je dopiero jak będę dorosła. sorry, że tak się o sobie rozpisałam, ale chciałam się wyżalić i powiedzieć, że masz naprawdę wielkie szczęście, że Ci się udało ;). Życzę wszystkiego najlepszego w życiu, oraz studiowania w US ;). Może kiedyś spotkamy się w NYC ;). pozdrawiam :*"</i><br /><b>Moim zdaniem decyzję o tym, czy twoich rodziców na to stać i czy byliby w stanie za wszystko zapłacić pozostawiłabym im :) Podejrzewam, że na sam Londyn poszło ok. 5 tys. zł, Paryż zapewne również coś koło tego. Najpierw porozmawiaj z rodzicami, a później się martw. Oczywiście nie musisz przecież skakać ze szczęścia, że tak bardzo bardzo bardzo chcesz pojechać. Usiądź razem z nimi, powiedz, że chciałabyś się zorientować, czy coś takiego byłoby w ogóle możliwe, przestaw im argumenty za i przeciw... Moim zdaniem tak to powinno działać. Wcale nie musisz ich przekonywać, ale zawsze warto o tym porozmawiać.</b><br /><br /><i>"No fajnie,odzywaj sie częściej!:)<br />A na tych fotkach z maxmodels to Cie nie poznałam! :)<br />Gdzie bylas na sesji?i w ogole jak to sie stalo?:)Pozdrawiam serdecznie!:)"</i><br /><b>Eech, oczywiście, że na zdjęciach mnie nie poznałaś, ponieważ to nie ja. Jestem fotografem i to ja zorganizowałam tą sesję...</b><br /><br /><i>"Mysle, ze wszystko zalezy od miasta.<br />Ja np. kocham Krakow i nie zamienilabym go na jakas malutka miejscowosc w stanach, w ktorej nic nie ma i w ktorej panuje ignorancja Amerykanow. Kocham Krakow, ktory stanal w miejscu, ale wciaz mimo wszystko jest inteligencki i nastrojowy, wszedzie sa slady barwnej historii =)"</i><br /><b>Całkowicie się z tobą zgadzam! Masz naprawdę szczęście, że mieszkasz w Krakowie :) Byłam tam raz i zakochałam się w tym mieście! Za to Białystok szybko się rozwija, aż samą mnie to teraz zaskakuje. Powierzchowne zmiany nie są tak bardzo widoczne na pierwszy rzut oka... :)</b><br /><br />I od razu mi lepiej. Jednak pisanie bloga jakoś oczyszcza...<br />Dam znać, kiedy w końcu pójdę do szkoły, hehe.<br />A teraz na siłownię.<br />Pozdrawiam, komentujcie, piszcie - chętnie odpowiem na pytania.Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1976094084255760480.post-63011135054890898532009-08-20T06:49:00.002-04:002009-08-20T07:01:16.187-04:00Już prawie miesiąc...Minął już prawie miesiąc odkąd jestem w Polsce.<br />Porzuciłam stare rozżalenie i przyjęłam postawę 'trzeba korzystać z tego, co się ma'.<br /><br />Ogółem zasada jest taka - nie ma co narzekać i mieć nadzieję, że Polska się zmieni, bo była jaka była, kiedy wyjeżdżałam i zbytnio się nie zmieniła. Tak ukształtowała ją przeszłość jeszcze sprzed 50, czy 20 lat. Przed Polską jeszcze długa droga i trzeba polubić to, co można tutaj znaleźć, jakoś to wykorzystać.<br /><br />Nie stanę się osobą pełną goryczy, ponieważ musiałam wrócić do Polski. Sama chciałam tutaj wrócić, sama za czymś tęskniłam i właśnie na nowo odkrywam swoje miasto. Nie będę ciągle narzekać, jak to jest tutaj beznadziejnie, bo jaki jest sens? Będę tylko zanudzać moich znajomych, aż w końcu ich do siebie zniechęcę. Na swoim blogu mogę sobie ponarzekać, bo robię to raz i wyrzucam to z siebie. :)<br /><br />Patrzę teraz na wszystko z większej perspektywy. Faktycznie, muszę wrócić do polskiego liceum na 2 lata, ale to coś, co muszę zrobić. Tym razem nie ustawiam sobie poprzeczki tak wysoko - to był mój problem w pierwszej klasie liceum. Przez całą edukację zbierałam czerwone paski i myślałam, że będzie identycznie w liceum, ale się rozczarowałam, co pociągnęło za sobą jeszcze gorsze konsekwencje. Teraz będzie to, co będzie. Nie będę się zadręczać ocenami, bo dla mnie głównym celem jest przecież matura, do której i tak musimy się sami przygotowywać. Więc nie szkoła, ale matura będzie u mnie na pierwszym miejscu. Gdybym nie musiała ukończyć liceum, aby zdać maturę, to już bym to zrobiła ;)<br />A potem zajmę się tym, co kocham - fotografią.<br />I jak już wspomniałam wcześniej właśnie to mnie wyciągnęło z rozgoryczenia Białymstokiem, bo tak naprawdę jest tutaj tyle niesamowitych miejsc, które powoli znikają, a na ich miejscu stawia się wieżowce, bloki, galerie handlowe... Trzeba te miejsca uwiecznić, póki mamy jeszcze czas :)<br /><br />Być może, czasem będę jeszcze pisać, dawać wam znać, czy żyję, co robię. Może opiszę moje wrażenia z polskim liceum? ;)<br /><br />A tymczasem zapraszam do obejrzenia mojego portfolio: <b><i><a href="http://www.majajaworska.maxmodels.pl" target="_blank">www.majajaworska.maxmodels.pl </a></i></b>Unknownnoreply@blogger.com3