sobota, 19 lutego 2011

Lądowanie na czterech łapach

Do porażki przyznać jest się ciężko - to prawda, ale tak naprawdę zdawałam sobie sprawę, że moje portfolio nie powala na kolana i może nie być wystarczające na ten kurs... ;)

Czyli - na Fashion Photography się nie dostałam, ale to dłuższa historia! Zresztą, jak zwykle - wydaje mi się, że w moim życiu nie ma krótkich historii i większość sytuacji musi być opowiada w formie mini noweli! :)

Zacznijmy więc od początku...

Złożyłam 3 aplikacje - Fashion Photography (London College of Fashion), Foundation Diploma in Art and Design (Camberwell College of Arts) oraz Foundation Diploma in Art and Design (Kensington and Chelsea College). I jako, że wszystko rozpisałam pozwólcie, że będę korzystać ze skrótów! ;)

Rozmowę miałam na kierunkach: Fashion Photography oraz FDAD (KCC).
FP - 15 lutego o 14:00, a FDAD 16 lutego o godzinie 10:30.

Na pierwszy rzut poszło FP.
Na miejsce przybyłam oczywiście godzinę za wcześnie (nie ma to jak nadgorliwość!) i czekałam również jakąś godzinę ;) Gdy przyszła moja kolej, nie było aż tak dużo stresu, chociaż przyznam szczerze, że nie było aż tak łatwo i prosto. Rozłożyłam swoje portfolio i miałam je opisać. Więc zaczęłam, opisywałam, do każdego ze zdjęć mieli pytania. Oczywiście moją rozmowę musiała na chwilkę przerwać sekretarka, która poinformowała, że ktoś inny spóźni się na rozmowę itd... Ale bez większego stresu. W którymś momencie zaczęła się rozmowa o tym, że na FP jest dużo pisania, opisywania, oceniania i jest to kierunek bardzo techniczny i szczegółowy. Powiedzieli też, że widząc moje portfolio coś tam jest, to czego oni szukają, ale nie do końca, powiedzieli, że skupiam się zarówno na stylizacji i fotografii zadając mi cholernie ciężkie pytanie do czego przykładam w sumie większą wagę - co ma dla mnie większe znaczenie. Takich pytań było kilka. Dodali również, że mogłabym się czuć na ich kursie ograniczona ('restricted'), bo jest bardzo techniczny, a ja najwidoczniej nie idę do końca tylko w kierunku fotografii. Powiem szczerze, że mnie zamurowało. Jest to mniej więcej to, co mówili, bo sama teraz zbyt wiele nie pamiętam. Nie wiedziałam, co im opowiedzieć, bo w jednej chwili w sumie zmienili to, jaki jest ten kurs - zmienili to, co o nim przeczytałam i co o nim myślałam. Nie oznaczało to oczywiście, że się poddałam, powiedziałam dziękuję i wyszłam z pokoju ;)
A, najważniejsza rzecz jaką mi powiedzieli szczerze to to, że moje portfolio jest zbyt słabe (między innymi to, że mam za mało zdjęć) na ten kurs w tym momencie i zostało im tylko 10/30 miejsc, więc ktoś z lepszym portfolio niż moje może się dostać. :)
I zasugerowali inny kurs: Foundation Degree Fashion Styling and Photography, na który nie złożyłam aplikacji. Powiedzieli, że mogą spróbować mnie zarekomendować, ale niczego nie gwarantują, z tym że musieli by zaznaczyć moją aplikację od razu jako unsuccsessful. Mogłam też 'walczyć' o FP, chociaż powiedzieli mi wprost, że mam słabe portfolio. :)
Dali mi czas na podjęcie decyzji - czy rezygnować z FP i spróbować z FDA (Foundation Degree Fashion Styling and Photography), czy próbować z FP, na który prawie nie mam szans. Wyszłam z pokoju, usiadłam w poczekalni i próbowałam podjąć tą decyzję. Czułam się beznadziejnie, bo nie wiedziałam co mam zrobić. Co innego to zostać odrzuconym, a co innego mieć do podjęcia taką idiotyczną decyzję. W sumie zdawałam sobie sprawę, że moje szanse na FP nie będą jakieś wielkie, ale już tam byłam, miałam rozmowę itd. Z drugiej strony zburzyli oni moje wyobrażenie o tym kursie - chociaż czytałam opis FP milion razy nigdy nie przypominał on tego, czego zarys dali mi ci dwaj wykładowcy... Przeczytałam o FDA i od razu zabrzmiało to lepiej. Podjęłam więc taką decyzję, ze zrezygnowałam z FP. Tak, 'poddałam' się, ale świadomie. Chociaż sama nie wiem już, co jest gorsze. Co do FDA - jeszcze nic nie wiem - problemem byłoby to, że nawet jeśli udałoby mi się złożyć aplikację, to jeśli zostałabym zaproszona na rozmowę musiałabym znowu lecieć do Londynu w marcu, bo dopiero wtedy mają rozmowy. Ale ile można wyrzucać kasy w błoto? ;)

Następnego dnia, już przygaszona, ale z cichą nadzieją, że się uda wybrałam się do KCC. Tym razem historia jest krótka - usłyszałam, że mam za mało rysunków! Myślałam, że padnę na miejscu - portfolio mogło podobno się składać i z fotografii, i z rysunków, ale oczywiście rysunków było za mało. Wzbudziło to we mnie lekką irytację - FDAD jest wymagane przed FP (course requirements), a okazuje się, że bazuje głównie na rysunku, ale najbardziej wkurzył mnie fakt, że tak naprawdę nie było o tym mowy, że główny nacisk kładzie się na rysunek, tak samo jak przy FP nie było napisane, że wymagają co najmniej 20 sesji. Ja nie mówię, że mają wszystko jak dzieciom podawać, ale do cholery jasnej - po co ktoś ma lecieć z innego kraju na rozmowę, kiedy (prawie) w ciemno przygotowuje portfolio? ;)
Jednakże ten wykładowca zauważył we mnie 'potencjał fotograficzny' i chciał mi załatwić rozmowę z dyrektorem kursu BTEC National Diploma in Photography Brucem Tannerem. Najpierw szukaliśmy go po całym Hortensia Centre (budynku, w którym miałam rozmowę), a potem wysłał mnie do Wornington Centre, bo podobno ten pan miał tam być cały dzień...
Zaznaczę, że byłam w butach na obcasie ;) Nogi właziły mi już w tyłek, a ja musiałam pojechać na prawie drugi koniec Londynu do drugiego budynku. Po pierwsze po drodze musiałam się zgubić, bo ludzie dawali mi nienormalne wskazówki (jak się później okazało wychodząc z metra wystarczyło skręcić w lewo, potem w ulicę w lewo, dojść do ronda, skręcić znowu w lewo i było się prawie na miejscu) i obeszłam wszystko naokoło. Wtedy moje stopy błagały o litość, ale musiałam w końcu jakoś dojść...
No i kiedy doszłam na miejsce okazało się, że tego pana dzisiaj tam nie ma. W końcu po jakimś czasie pan sekretarz ;) się do niego dodzwonił, porozmawiałam z nim przez telefon i umówił się ze mną na rozmowę następnego dnia.

Jak się czułam po dwóch porażkach? Jak ofiara losu i największa zakała rodziny, hehe. To u mnie normalnie. O ile po pierwszej porażce nie płakałam, to po dwóch jak wróciłam do domu, po rozmowie przez telefon z tatą, któremu powiedziałam, że może mu być za mnie wstyd, hehe, rozryczałam się, że anglicy są głupi i muszą się zdecydować czego chcą, a nie wypisać bajki... ;) Oczywiście był to płacz ze złości i bezradności... Jak zwykle!

Ale teraz powrócę do ostatniej rozmowy #3.
Następnego dnia założyłam już wygodne buty na BARDZO płaskim obcasie, hehe, chociaż stopy w dalszym ciągu mnie bolały, doszłam na miejsce o wiele szybciej, bo w końcu wiedziałam jak iść, z humorem średnim, nie nastawiona na nic, bo i tak byłam w trakcie użalania się nad sobą.
Na rozmowie był pan Bruce Tanner i druga pani zarządzająca kursem, więc było bardzo 'profesjonalnie' i w ogóle ;) Rozmowy na ten kurs normalnie mają miejsce mniej więcej w maju, ale ja byłam wyjątkiem.
Obejrzeli moje portfolio, fajnie sobie podyskutowaliśmy na temat niektórych zdjęć, śmieli się troszkę z mojej lekkiej 'obsesji' Photoshopem ;) I na koniec powiedzieli, że widzą we mnie potencjał i rozumieją po części dlaczego nie dostałam się na FP, bo moje portety/moda/beauty są mocne, ale reszta kuleje i potrzebuję ogólnego kursu (chociaż tutaj nie wiem, czy to do końca racja, bo za dwie kartki 'widoczków' i kartkę grafiki otrzymałam na pierwszej rozmowie opinię, że są one nie adekwatne do kursu...). Ogólny kurs brzmi okej, nie jest jakoś super, mogło być lepiej. Ale mam miejsce - gdziekolwiek.

Mam im dać znać w ciągu tygodnia, na razie napisałam w sprawie tego drugiego kursu na London College of Fashion - zobaczymy, czy coś z tego wyniknie, a tymczasem wstępnie podjęłam już decyzję, że ten kurs to wcale nie jest taki zły pomysł - moje lądowanie na czterech łapach, czyli jak się dostać na kierunek, na który się wcale nie aplikowało.

Aż się dziwię, że miałam moment, w którym chciałam to wszystko rzucić, pojechać do Tajlandii i posmakować wolności...

W sumie dalej mnie kusi. Kto wie? To wszystko może się jeszcze całkiem inaczej skończyć! :)

Kończę już te moje wywody - jeśli są troszkę chaotycznie to przepraszam, ale jestem zmęczona po pracy, a chciałam w końcu coś napisać...
No cóż, jak macie pytania to pytajcie i jeśli składacie papiery do Londynu to nie oszczędzajcie się w kierunkach, bo ci ludzie nie są normalni :D