sobota, 15 maja 2010

Dziękuję

Chciałabym podziękować wszystkim, którzy jeszcze tego bloga czytają, chociaż już od dawna nie jestem w Stanach.

Ciężko będzie mi opisać to, co czuję dzisiaj, tego ranka... Jest mi smutno, bo tak naprawdę tęsknię za Stanami, tęsknię za ludźmi. Podejrzewam, że jak zwykle działa to na zasadzie tęsknoty za czymś, czego się w danym momencie nie posiada, ale mimo wszystko. Jest mi tak przykro, że tracę kontakt z moimi przyjaciółmi ze Stanów, że moje życie właściwie stoi w miejscu - a raczej mi się tak wydaje, bo przecież wszystko, co robię to praca i szkoła.
Jednak z drugiej strony - po prostu muszę nadrobić straty, skończyć szkołę.

Mimo wszystko wiem, że do Stanów raczej nie wrócę na stałe, o ile coś się nie zmieni - nie będę starać się i ubiegać o coś, czego nie chcą mi dać - mam na myśli legalny stały pobyt. Nie mam nawet jak się zakwalifikować jako kandydat na zieloną kartę, a wszystkie sposoby dzięki którym mogła bym dostać obywatelstwo są w sumie nielegalne :)

Nie jest to tak, że się poddaję, bo gdyby okoliczności były inne bez wahania pojechałabym na studia do Stanów i zapewne bym tam zamieszkała.
Ale...po pierwsze żeby wyjechać na studia trzeba mieć wizę, a żeby dostać wizę studencką trzeba przedstawić pieniądze na koncie. I to dałoby się załatwić, nawet jeśli jest to 30 tys. $, czy 10 tys. $ ze sponsorem, ale kiedy pomyślę sobie o ciągłym braku pieniędzy, ciągłej kombinacji żeby przeżyć w Nowym Jorku to naprawdę mi się tego odechciewa.

Dla mnie ta opcja, chociaż o wiele bardziej mi odpowiadająca, jest niestety nieporównywalna do studiów w Londynie. Londyn, czy sama Wielka Brytania, nigdy nie będzie tym, czego szukam, ale mogę tam przebywać na stałe legalnie bez wielu licznych formalności i mogę również legalnie zarabiać. No i w Londynie jest właściwie mój wymarzony kierunek - Fashion Photography...

Wracając do tego, jak się dzisiaj czuje. Podejrzewam, że każdy kto był na wymianie miał takie dni i nie jest to ani łatwe, ani przyjemne. To uczucie, że wszyscy których znałeś przez ten cholerny rok twojego życia są tak daleko od ciebie i każdy prowadzi w sumie własne życie, a ciebie już dawno w nim nie ma. Bo ty byłeś tam na chwilę - przyjechałeś, wyjechałeś. To twój świat został wywrócony do góry nogami - to ty zmieniłeś środowisko.
I kiedy widzę zdjęcia ze Stanów, wraca to uczucie - ciężkie do opisania, uczucie przygody, specyficzne dla wymiany, duma z faktu, że się tam było, zazdrość tym wszystkim, którzy właśnie tam są lub wyjeżdżają w przyszłym roku, a zarazem smutek, że twoja przygoda już się dawno skończyła i nie wróci, a ty pozostajesz z myślą, że kiedyś w końcu kupisz te bilety lotnicze i wybierzesz się odwiedzić twoich znajomych.

Ja naprawdę bardzo chciałabym wybrać się do Sparks na miesiąc jeszcze w tym roku. Z jednej strony wiem, że będzie super, ale z drugiej boję się wyjazdu... Boję się tego, co będzie jak znów będę musiała wyjechać. Tym razem z myślą, że mogę już nigdy tam nie wrócić, już nigdy nie zobaczyć swoich znajomych...
Ale zapewne jeśli tylko znajdą się pieniądze na wyjazd i ostatecznie dostanę wizę to i tak wyjadę, wiedząc, że skończy się to co najmniej trudnym pożegnaniem :)

PS. Obiecywać nie będę, ale postaram się wrzucić zdjęcia z Wenecji - jak na razie po miesiącu od wyjazdu miałam czas je jedynie przejrzeć ;) Przyszły tydzień będzie dosyć napięty, bo na dodatek czekają mnie egzaminy w weekend...
Jeszcze raz dziękuję wam wszystkim za ciągłe wizyty na tym blogu :)


7 komentarze:

Anonimowy pisze...

Fajnie ze sie odezwalas ;)
Dokladnie...ja tez jestem teraz tu w Polsce,i czuje,jakby moje zycie w ogole stalo w miejscu,czas sie zatrzymał,nic sie nie zmienia..Chociaz ja tez ciagle sie ucze,jednak mam na mysli nie nauke,tylko co innego,napewno sama wiesz co mam na mysli ..
Też mi sie marza studia w USA...Ale najgorsze sa te koszta..!przerazajace,przez co nie wiem,czy bede miala taka szanse.W koncu warto spojrzec prawdzie w oczy..Tak czy siak nie wyobrazam sobie studiow w Polsce,a wiem,ze gdziekolwiek bede studiowala,a jesli zagranica to glownie wlasnie londyn wchodzi w gre,to nie bedzie to samo co w USA,inny swiat.. Ech.

Trzymaj sie,pozdrawiam Cie serdecznie :)

familiar stranger pisze...

Ja tylko chciałam podziękować, że wciąż prowadzisz bloga. Jak dla mnie zdecydowanie najbardziej interesujący z całego rocznika 08/09 ;) Albo i ogólnie.
Samą mnie strasznie tęsknota dobija za USA, więc wiem jak się czujesz. Śledzę moich znajomych na facebooku, czy myspacie. Ostatnio mieli prom. I jakoś dziwnie, że ja nie mogłam pójść. Ciężko się przestawić, mimo, że już niedługo minie rok od przyjazdu. Sama tęsknię za przyjaciółką i mimo, że byłyśmy sobie cholernie bliskie (wciąż jesteśmy), to jednak ta więź się rozluźnia. Szkoda tego.
I ja trzymam za Ciebie kciuki. Cokolwiek postanowisz (:

Pozdrawiam.

Aga pisze...

Mogę sobie tylko wyobrażać co czujesz-nigdy nie byłam i już nie będę na wymianie- ta tęsknota i świadomość,że przygoda życia definitywnie się zakończyła musi być Przykre jest także to,że mimo tego,że marzenia są do spełnienia-z praktyką bywa różnie..
Maja nie poddawaj się,trzymam kciuki,żebyś sobie wszystko ułożyła tak jak chcesz! A na bloga będę powracać i tak z wielkim sentymentem.. (:

Tymon pisze...

A nie myślałś nigdy o tańszych studiach, w innym stanie ? Tu, gdzie ja mieszkam, w Minneapolis, MN, Univeristy of Minnesota kosztuje około 15-20tyś $ bez scholarship. Albo wybrać na pierwszy rok czy dwa community college który jest zazwyczaj relatywnie tani, a później ewentuallnie się przenieść do Nowego Yorku na rok czy dwa, żeby stamstą graduate'ować. Pozdrawiam i życzę powodzenia :)

dreamer4.blog.onrt.pl pisze...

Mam pytanie.? Jak trafiłęs na wymianę? I ile musiałeś płacić. ? Dobrze znałes angielski.? Mam nadzieje że odpiszesz mi na mój emeil: dreamer4@op.pl
Z gry dziękuje.

Anonimowy pisze...

Majaaa:*
czekamy na nagranie ;)
dlaczego nie mozna odsluchac nawet tego starego?pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

Maja czekam na niwa notke;)
oczywiscie na nagranie tez;)
pozdrawiam;)