wtorek, 8 września 2009

Jak to jest w Polsce...

Dziękuję za komentarze - naprawdę doceniam to, że ktokolwiek jeszcze czyta mojego bloga, i mam nadzieję, że cała jego treść pomoże wam jakoś w zbudowaniu wyobrażenia o wymianie.

Dzisiejsza notka będzie miała charakter podsumowujący, chociaż jestem pewna, iż nie będzie to w ogóle ostatnia taka notka.

Czy warto jechać na wymianę? Czy do czegokolwiek mi się to przyda?
Mimo gorzkich konsekwencji, jakie mnie spotkały, napiszę wam, że warto. Ja wiem, że sobie poradzę - zawsze, nie ważne w jakiej się znajdę sytuacji; zmieniam rzeczy, które mi nie pasują, dążę do perfekcji, chociaż świetnie zdaję sobie sprawę z tego iż nigdy do niej nie dotrę. Być może to, co teraz robię neguje to, że potrafię sobie poradzić, ale mam swoje chwile słabości - jestem takim człowiekiem, który musi coś przemyśleć, znaleźć takie wyjście z sytuacji, aby miało jakiś sens i zwykle mi się udaje. Nie będę wam mówić, że poradziłam z sobie z tym wszystkim z tego właśnie powodu, bo byli i ludzie, dla których taka wymiana była o wiele łatwiejszym przeżyciem. Niestety u mnie każda sytuacja jest rozłożona na czynniki pierwsze oraz w grę jak zwykle wchodzą emocje...
A powracając do tego, od czego zaczęłam - warto jechać na taką wymianę - w moim przypadku, ponieważ naprawdę wiele mnie to nauczyło. Moi przyjaciele mówią, że nic się nie zmieniłam, ale ja wiem, że w moim życiu zaszły o wiele większe zmiany. Jak niektórzy mogą pamiętać z liceum miałam problemy już w pierwszej klasie, tuż przed wyjazdem. Tak naprawdę to liceum było powodem mojego wyjazdu chociaż myślałam o nim już wcześniej.
W Stanach poznałam wielu niesamowitych ludzi - tego nie odbierze mi nikt. Pojechałam spełnić swoje marzenie o liceum amerykańskim i nie będę do końca życia żałowała, że nie skorzystałam z takiej szansy, chociaż miałam okazję - teraz na przykład jestem już na taką wymianę krótko mówiąc za stara ;)
Udało mi się zobaczyć San Francisco, Los Angeles, Nowy Jork. I być może udałoby mi się tego dokonać bez konieczności wymiany, ale to wszystko miało całkiem inny wymiar. Ta wymiana pokazała mi, że życie tak naprawdę należy tylko do ciebie. To ty podejmujesz w nim te proste i te trudne decyzje - to my je kształtujemy i my mamy na nie największy wpływ i nie zawsze jest nam dane czuć się tak, jakby cały świat należał do nas, co potwierdza moja dzisiejsza sytuacja.
Co mi oprócz tego 'doświadczenia' i poznania ludzi dał ten wyjazd? Zapewnione zdanie matury rozszerzonej bez żadnego problemu. Angielskim w tym momencie posługuję się biegle i szczerze się wam przyznam, że strasznie brakuje mi posługiwania się tym językiem. W tej kwestii tym bardziej tęsknię za amerykanami, hehe.

Czy zrobiłabym to jeszcze raz - czy wyjechałabym, wiedząc jak to wszystko się potoczy?
Oczywiście, że tak. Teraz po powrocie zdałam sobie sprawę, że wcale nie byłoby tak źle kończyć liceum z moją starą klasą. Miałam tam swoich przyjaciół, za którymi tak naprawdę się stęskniłam, co uświadomiło mi nasze ostatnie spotkanie. Ale patrząc na sytuację z drugiej strony - czy doszłabym do tych samych wniosków o mojej klasie (nie przyjaciółach, bo to wiedziałam już w Stanach ;)) gdybym nigdzie nie wyjechała? Nigdy. Chociaż, być może nie powinnam mówić, że nigdy, ale zapewne nastąpiłoby to po pewnym czasie od zdania matury... Sytuacja oglądana z perspektywy czasu wygląda zwykle zupełnie inaczej.
No i dochodzi do tego jeszcze to uczucie, że przeżyłaś coś, co nie będzie dane przeżyć innym.
Wszystko ma swoją cenę - nawet taka wymiana...

Co teraz zamierzam zrobić?
W dalszym ciągu nie jestem pewna, ale coraz bardziej przekonuje mnie liceum zaoczne. Głównie dlatego, że nie czuję się na miejscu. Nie wiem, czy to się zmieni jak pójdę do zaocznego i szczerze w to wątpię :)

Komentarze:
"to widze ze mamy ten sam syndro wspolczuje ci bo wiem jak mi jest ciezko :( ALE DAMY RADE KOCHANA !! chodz nie wiem jak to zrobie ale mysle ze dam :) i ty tez daszz :P pozdrawiam :*"
No pewnie, że damy radę ;) Zawsze damy!

"ja mam do końca miesiąca zdecydować się na przedmioty na maturę... i sama właściwie nie wiem kim chcę być. i to mnie dobiją kiedy wszyscy mnie pytają - co dalej. ludzie idą na jakieś medycyny, psychologie, roboto-cośtam.
a ja chyba rozczaruję swoich rodziców, zdam maturę z trzech przedmiotów i przepracuję rok za granicą.
i niech ktoś powie że to ma sens.
Maju, trzymaj się, doskonale Cię rozumiem. A to, że w każdym poście marudzisz, to chyba jest naturalne. Dla mnie byłoby.
POzdrawiam."

Oto kolejny paradoks polskiej szkoły - matura, którą trzeba wybrać pod kątem studiów. Mówcie, co chcecie, ale dla mnie jest to kompletna bzdura :)
Dam Ci radę - zrób to, co chcesz. Zdaj maturę z 3 przedmiotów, bo jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała jeszcze jednego to możesz w jakiś sposób ją zdać. A nawet jeśli to pójdź na studia za granicę, jeśli już i tak planujesz tam pracować :) Nie wiem, jakoś mnie gdzieś ciągnie - być może Tobie również to dopasuje. Pozdrawiam i życzę powodzenia - pamiętaj, jak nawet jeśli sytuacja wydaje się kompletnie beznadziejna może z niej wyjść coś dobrego.

"A jednak, potwierdzają się słowa wielu ludzi, którzy odradzali mi wyjazd na rok do Stanów. Twój blog też utwierdza mnie w tym, że nie warto dla roku 'zabawy' stracić rok edukacji, a na pewno nie w liceum, które podsumuje mnie maturą. Dobrze, że nie mydlisz nastolatkom oczu o kolorowym american dream'ie, bo niestety, Polacy mylnie odbierają/nie mają pojęcia o rzeczywistości na prowincji w USA. Co do Twojego obecnego położenia - dobrze Cię rozumiem, szkoła to nasza codzienność, więc jakiekolwiek niepowodzenie z nią związane odbija się na wszystkim:) Na blogu możesz narzekać do woli, nie zapominaj jednak o tym, że to Twoje życie, Twój wyjazd, Twoja decyzja, która może nie okazała się aż tak dobra, jak w zamyśle... Chyba jest jeszcze za wcześnie po wyjeździe, abyś mogła stwierdzić, czy rok w USA był dobrym wyborem.
Życzę Ci powodzenia i "odnalezienia się":)"

Nigdy nie miałam zwyczaju mydlić ludziom oczu i teraz również nie zamierzałam tego robić... Taka mała dygresja - pamiętam, jak na początku chciałabym, aby link do tego bloga znalazł się na stronie Perfectu (polskie biuro, z którego wyjeżdżałam), ale jak tylko zaczęły się problemy z owym biurem to wolałam o tym szczerze napisać niż słodzić i mówić, że Perfect jest najlepszym biurem ;)
No cóż, jak już napisałam wcześniej - gdybym mogła to bym zrobiła wszystko tak samo - może z pominięciem jednej rzeczy - zdaniem GED, z którym mogłabym być już dzisiaj na UW ;) Ale mimo wszystko, mnie ta wymiana przywróciła do życia.
Dziękuję, mam nadzieję, że już niedługo się odnajdę ;)

"Czytam Twojego bloga od początku,mam nadzieje,że sobie poradzisz i pokonasz wszystkie przeciwności losu. Sama jestem teraz na wymianie i wierzę,że ta decyzja była dobra,ale zobaczymy co przyniesie mi ten rok!

Pozdrawiam,3maj się :)"

Oczywiście, że sobie poradzę :) Taka już moja natura. Cieszę się, że właśnie masz szansę przeżyć to samo, co ja - mam na myśli te wszystkie dobre rzeczy. Wykorzystaj maksymalnie każdą chwilę, bo te 10 miesięcy naprawdę szybko mija. I staraj się nie przywiązywać zbytnio do ludzi - w tym sensie, że miej to gdzieś tam zakodowane, że wyjeżdżasz. To, co prawda sprawia, że wszystko jest takie tymczasowe, ale mimo wszystko łatwiej jest wyjechać. :) Życzę więc mnóstwa zabawy i wspaniałych wspomnień, bo na pewno tego możesz się po tym roku! Również pozdrawiam i też się trzymaj ;)

"Wiesz, nie słuchałabym ludzi, którzy twierdzą, że marudzisz. Nie wiedzą jak to jest być po wymianie i nie wiedzieć co ze sobą zrobic, więc proponuję, w ogóle na nich nie zwracać uwagę. Miałam to szczęście, że dostałam się na studia i już nie muszę wracać do liceum. Czasem myślę, że fajnie by było być razem ze swoją klasą, przystąpić do matury. Ale to tylko czasem. W sumie wyjeżdżając powinno się mieć świadomość, że już nie będzie tak samo.
Trzymaj się dziewczyno ; )!"

Aaach, gratuluję i zazdroszczę ;) Ja popełniłam błąd i nie zdałam GED, hehe... Ale co było to było, nie będę już tego żałować, bo jeszcze kompletnie zgorzknieję ;) Wiesz, szczerze - teraz też ktoś ostatnio mi powiedział 'dużo stracisz idąc do liceum zaocznego' - wtedy spytałam - co ja takiego stracę? Połowinki, studniówkę? Kochanych nauczycieli? Ale co z tego, skoro ja się czuję tak, jakbym już to wszystko przeżyła! :) Ten rok w Stanach, wśród ludzi, którzy szli do collegu jakoś sprawił, że bardzo chciałabym obrać tę samą drogę - nastawiałam się co prawda na to, że oczywiście tak nie będzie, ale będąc w Stanach zbytnio się tym nie przejmowałam i podchodziłam do tego spokojnie. Wyjeżdżając powinno się mieć świadomość, że ten wyjazd wpłynie na całe twoje życie :) I ja o tym wiedziałam i teraz mam, hehe.

"Wlasnie, to nie Ty marudzisz, wszyscy tutaj doskonale Cie rozumieja.
Decyzja jest trudna i wiem jak beznadziejna jest szkola (wspominam liceum bardzo zle) i rozumiem co masz na myslach piszac o mlodszych ludziach. O ile na studiach to normalne (znam studentow z rocznika 1990, 1980 a nawet 1960 ;)) i jeden rok roznicy to nic, tak wiem, ze w liceum wszyscy ida jedna droga.
Sama z fizyki, biologii i chemii mialam spore problemy - szczegolnie z owej fizyki i takze buntowalam sie przeciwko temu - chcialam lekko przejsc przedmiot, ale nie, nauczycielka zmuszala mnie do ciezkiej pracy, a ja po prostu tego przedmiotu nie rozumialam. Przeplakane dni..
(...)"

Wiem, wiem... Napracuję się. I naprawdę zdaję sobie z tego sprawę, ale mimo wszystko to już mój czas. I wolę aby stało to się za sprawą wyboru niż przypadku. :)
Tak, jest kilka osób z mojego liceum, które bardzo chętnie przeszłyby do zaocznego, ale nie są pełnoletnie...
I jak już napisałam, niestety wiem, że również mogę znów poczuć tą nieprzynależność, ale lepsze jest chyba właśnie to uczucie w połączeniu z mniejszą ilością godzin nauki, niż to gdzie muszę spędzać co najmniej 6 godzin dziennie męcząc się nad przedmiotami, które prawdopodobnie mi się nie przydadzą.
Mam to szczęście i mogę liczyć na rodziców. Gdy o całym niemieckim usłyszał mój tata to po prostu powiedział, że on poprosi aby ta pani wicedyrektor, która coś takiego wymyśliła sama nauczyła się całego roku w 2 tygodnie :) Heh, tak to jest. A ja chyba już nie mam siły się szarpać. W ogóle chciałabym wspomnieć, że mnie tak naprawdę w tym liceum nie chciano. Miałam naprawdę poważny kłopot ze znalezieniem liceum. Tutaj to, że byłam rok w Stanach nie znaczy prawie nic. Nikogo nie obchodzi to, że mój angielski jest naprawdę ponad poziom licealny, że mam nawet coś fajnego do opowiedzenia - dla nich jest wszystko jedno :) I nie mówię, że spodziewałam się jakiegoś niesamowitego przyjęcia, ale myślałam, że będzie chociażby troszkę lepiej - więc niestety nikt nie jest tak naprawdę pod wrażeniem mojej amerykańskiej przygody ;)
Wiem, że w liceum na pewno dałabym sobie radę, ale nie wiem po prostu, czy chcę się męczyć - bo niestety tak właśnie teraz jest...
Dziękuję za wyczerpujący komentarz, bardzo mi miło ;)

I dziękuję wszystkim za komentarze - po raz kolejny fajnie czasem porozmawiać z ludźmi o wszystkim, co mnie męczy, hehe.


8 komentarze:

Anonimowy pisze...

Maja!
Tu Marta z Californii, jak bedziesz jakoś kiedyś w Warszawie daj mi znac chetnie bym sie z Tobą spotkala. a pomyslec zebylas w Riverside!!!- miescie mojego Spencera!

Quell pisze...

Zastanawia mnie, z jakiej rodziny pochodzisz. Nie, nie próbuję być wścibski, nie chcę wchodzić w twoje bardzo prywatne sprawy, ale zastanawia mnie, jakim obciążeniem dla twoich najbliższych był twój wyjazd ? W końcu nie każdy może sobie na to pozwolić. Gratuluję chęci do pracy, pewnie jako odwdzięczenie się rodzicom ? Pozdrawiam i życzę miłej nauki w liceum !

paulina pisze...

dlaczego uwazasz, ze siedzisz rodzicom na glowie i tak bardzo chcesz sie wyprowadzic? jak dla mnie to normalne, ze rodzice utrzymuja swoje dziecko przynajmniej do matury. nie zrozum mnie zle, to super, ze chcesz sie usamodzielnic, tylko po prostu nie wiem gdzie Ci sie tak spieszy. za 2 lata pewnie i tak wyprowadzisz sie z domu, zeby pojsc na studia.

a co do liceum zaocznego, to ci, ktorzy je odradzaja maja troche racji. stracisz przede wszystkim dobry poziom nauki. liceum zaocznego nikt nie traktuje powaznie, ani uczniowie ani nauczyciele.
zycze Ci powodzenia :)

Anonimowy pisze...

Ahh sorry za pomyłkę tych zdjęc,myślałam,że na niektórych z nich jesteś Ty!Ale mam zmulony zaskok ;p hah no ale to nie zmienia faktu,że zdjęcia bardzo ładne !:)

Fajnie,że tak często tutaj piszesz i o nas pamietasz-miło!:)Wg.mnie nie marudzisz-każdy czasem chce powiedzieć,co mu leży na sercu i się wygadac...To całkiem normalnnie i fajnie,że się z nami dzielisz swoimi spostrzezeniami :)

Co do tego liceum zaocznego ..to może i to nie zly pomysl-bo w sumie takie liceum ma na celu to samo co dzienne-czyli przygotowanie Cię do matury.. a w zaocznym wydaje mi sie(jak juz tutaj ktos napisal),ze nauczyciele nie podchodza tak serio do nauki jak w dziennym i tak nie cisna ,bo wiadomo,ze najczesciej do zaocznego chodza ludzie,ktorzy pracuja,maja milion innych spraw na glowie itd.-czyli bedziesz mogla sie skupic np. na przedmiotach,ktore chcesz zdawac na maturze i nie bedziesz musiala tyle ryc z tych,ktore pozniej Ci sie nie przydadza az tak..poza tym tak jak napisalas-to my sami praktycznie uczymy sie do matury,przygotowujemy-nauczyciele tylko daja nam "wskazowki'..mialabys wiecej czasu dodatkowo-moglabys pojsc do pracy,jesli tak chcesz :) a poza tym-czy w ogole pozniej przy rekrutacji na studia patrza na to,czy ktos skonczyl 'zwykłe' LO,czy zaoczne? Co, osoba,ktora napisze mature na 90% ale bedzie z liceum zaocznego-,nie zostanie przyjeta na studia?Chyba nie..bez sensu to by bylo.. w koncu takie liceum to tez szkola,nie koniec swiata..
Takie jest bynajmniej moje zdanie,ale decyzja nalezy do Ciebie ;)Powodzenia i pozdrawiam!Dasz rade.;)

Anonimowy pisze...

to jeszcze raz ja ;)

zreszta mozesz poszukac tez na roznych porach ludzie sie wypowiadaja na temat liceum zaocznego ;)Akurat znalazlam jakas strone i ktos pisal na ten temat:

Ja chodziłam i polecam dla ososb, ktorych nie moga wysiedziec w normalnej szkole dziennej. Lekcje normalnie sie odbywaja i mozna zdac mature, ale musisz troche wiecej posiedziec nad lekcjami w domu, bo wiadomo masz tam mniej materiału, ale jesli trafisz na dobrych nauczycieli to na pewno ci pomoga. Co do matury mozesz ja zdawac bez problemu i liczy sie tak samo jak ta na dziennej. Jest ta sama komisja i zdajesz taka sama mature jak w publicznymi na takich samych warunkach.
to jest z :http://www.wizaz.pl/forum/showthread.php?t=263732

pozdr.

Anonimowy pisze...

Maja!
Rozumiem Cię, bo niejeden raz już coś takiego przeżyłam i naprawdę bardzo mi ciężko było wracać do szkoły, w której nie miałam nikogo z bliższych znajomych i w ogóle szkoła była moja największa zmorą. Nie chodziło o naukę, bo z tym nie miałam problemów, ale o szkołę jako budynek jako coś, co tworzą ludzie. Gdyby to ode mnie tylko zależało, juz bym była na wymianie w Meksyku, ale no coż trzeba ścierpieć. A dlaczego ty nie lubilas swojego LO? jestem ciekawa, może znajdę taki sam przypadek jak ja...

k. pisze...

Jezeli sie nie odnajduesz to wroc tu,
nie ma sytuacji bez wyjscia.
sam w chwili obecnej walcze z us systemem, zeby przyjeli mnie do szkoly, a kolejne lata planuje spedzic poza polska, chodz w niej mialem wszystko.
Tak po prostu, zeby nie bylo za latwo. (bo moja polska szkola byla bardziej niz cudowna)
Czy bedzie to brazylia, canada czy cuba juz nie ma znaczenia.
BLESS, trzymaj sie

Anonimowy pisze...

Hej!Żyjesz?;)Odezwij się,napisz,co słychac ;)