sobota, 11 lipca 2009

Jak to jest z tęsknotą...

Nadszedł czas na notkę o moich uczuciach, hehe. Wiedziałam, że będzie mnie to czekało i pisanie o moich uczuciach mi nie przeszkadza, o ile jest o czym pisać.

Czy tęsknię za moją host rodziną?
Jeśli mam być szczera, to nie. Chociaż szukałam w sobie tej tęsknoty, tego smutku za nimi, jakoś nie potrafię tego znaleźć.
Jestem wdzięczna za ten czas, który ze mną spędzili, że poświęcili się dla obcej osoby z innego kraju, ale nie ma między nami silnych więzi. Głównie dlatego, że rodzina była taka jaka była.

Ann była humorzasta i czasem swoje humory wyżywała na nas - na Jessice, Allanie i mnie...
Allan nie okazywał uczuć, ale można było z nim pogadać, jeśli miało się jakiś problem - to właśnie jemu powiedziałam, że zastanawiam się nad zmianą rodziny (to ja jako pierwsza się to zdecydowałam z naszej dwójki - ze mnie i Sandry, żeby zmienić rodzinę, ale nie pociągnęłam tego do końca) i on przyjął to spokojnie i powiedział, że jeśli nie czuję się w ich domu szczęśliwa to on rozumie.
A co do Jessici... Ech, typowa 16-latka. Czasem doprowadzała mnie do szału - była przemądrzała i była straszną plotkarą. Nawet gadała o mnie jakieś bzdury w jej szkole, co w ogóle było jakąś chorą sytuacją, bo nawet nie chodziłyśmy do tej samej szkoły. Kiedy się pokłóciłyśmy ona pisała wiadomości do mojego byłego chłopaka i pisała w opisach na myspace, czy facebooku, że z nim rozmawia. Po prostu dziewczyna była wredna i miała wiele swoich problemów, jak chorobę dwubiegunową i ADHD...
No i Kane - chyba jeden z najbardziej irytujących 3-latków, które znam... To było naprawdę trudne dziecko i to powie ci każdy - nawet jego rodzina. Miał swoje momenty, kiedy było fajnie, ale naprawdę często się darł i kłócił.

Sama nie wiem, dlaczego za nimi nie tęsknię. Po prostu naprawdę się do nich nie przywiązałam. Oczywiście są to moi znajomi i chętnie ich kiedyś odwiedzę.

Prawda jest taka, że za nikim tak bardzo nie tęsknię. Być może jeszcze to do mnie nie dotarło, że wyjechałam, być może to się zmieni, jak dotrę do Polski, ale po prostu jakoś udało mi się zaakceptować ten fakt, że tak już musi być i nie ma jak tego zmienić. Jest mi smutno, bo życie niestety już tak działa, że prawdopodobnie kilku osób już nigdy nie uda mi się spotkać, ale jakoś to również zaakceptowałam. Przygotowywałam się do tego momentu kilka miesięcy i naprawdę musiałam się opanować, bo zwykle przy takich pożegnaniach wybucham niekontrolowanym płaczem i ciężko mi to zatrzymać ;) Więc tym razem obiecałam sobie, że płakać nie będę i nie płakałam.

Możecie mi powiedzieć, że jestem bez emocji, ale to dla mnie o wiele lepszy układ :)

I możecie zadawać pytania, możecie mnie też oskarżać i nazywać królową lodu, hehe, ale mimo wszystko mam uczucia, tylko jakoś udało mi się zaakceptować fakt, że mój czas w Sparks dobiegł końca.


5 komentarze:

Pat pisze...

życie, życie ;)

Anonimowy pisze...

podziwiam ze wytrzymałaś z taka siostra ja bym jej przywalila hmm ale po co ;P:P pozdrawiam
kamkaa

Unknown pisze...

Hej, wcale nie uwazam, ze to szczegolnie dziwne, ze za nikim nie tesknisz. To troche tak jak ze zmiana klasy po podstawowce, gimnazjum, liceum. Ja np. cieszylam sie, ze poznam nowych ludzi w nowej szkole. Moze i nigdy nie mialam prawdziwie zgranej klasy jako calosci, ale bez przesady ;) Prawde mowiac, znacznej czesci osob z bylej klasy nie zobaczylam az do dnia dzisiejszego, a z wiekszoscia nie zamienilam wiecej niz kilku przypadkowych slow. Glownie dzieki naszej klasie wiem co sie z nimi dzieje.
Tak z pewnoscia latwiej. Najgorzej kiedy inni placza, tesknia i cuduja i trzeba udawac ze tez tak to sie przezywa. A i po co?
Bardzo zazdroszcze Ci NY, zawsze chcialam tam pojechac :) I mam nadzieje, ze kiedys pojade, ale chyba poczekam do 21 urodzin ;)
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

ok można patrzeć na to z tego punktu widzenia,,, ale jeśli chodzi o mnie ja bym pewnie strasznie przeżywała to:) jestem sentymentalna xD a jesli chodzi o konczenie szkoły, to ja popłakałam sie gdy kończyłam gimnazjum, bo się po prostu zżyłam z ludzmi i ta myśl już nigdy nie spotkamy się o 8.00 rano, nigdy razem...

Anonimowy pisze...

mam kilka pytań do Ciebie :), kiedy wracasz do Polski i czy zamierzasz pisać po powrocie na blogu? Czy napiszesz notki podsumowujące twój wyjazd, no wiesz, korzyści, straty, doświadczenia itp.?