czwartek, 7 sierpnia 2008

Odliczanie

Wczorajszej nocy średnio mi się spało: w głowie natłok myśli, co dziś załatwić. Jak jakiś alarm - masz mało czasu. No i za dużo go nie mam ;)

Dziś o 1 w nocy wyjeżdżam do Warszawy - tak, tak, muszę jeszcze dojechać do Okęcia, hehe.
A potem ok. 5 na odprawę. I po odprawie wylatuję o 7:05 do Paryża.

Dzisiejszy dzień spędziłam na pakowaniu.
O ile ciuchy (i buty) zapakowałam, to z drugą walizką idzie o wiele wolniej i zapewne w niej znajdą się pojedyncze ciuchy, których zapomniałam upchnąć do pierwszej walizki, kosmetyki i wszystko to, co pakuje się najpóźniej.

Czas do wyjazdu naprawdę zleciał. Zanim się obejrzałam, było już dziś, czyli czwartek, mój ostatni (cały) dzień w Polsce przed wyjazdem do Stanów.

O ile wczoraj i dziś rano zżerał mnie stres, to teraz po załatwieniu (prawie) wszystkiego, wszystko zniknęło. Pozostaje tylko chęć poznania tych ludzi, z którymi tak dobrze mi się pisało. Zniknęły też obawy, że 'to tak długo, po co mi to'.

"Do odważnych świat należy" i należeć będzie, więc lecimy ;)

A co do 'prawie wszystko załatwione' zostały mi tylko prezenty. Czyli Żubrówka (z mojego kochanego Podlasia ;)) - niestety nie w żubranku, bo nigdzie już jej nie ma, czekoladki Wedla - zapewne z Chopinem, albo jakieś takie polskie ;) Może kupię też Ptasie Mleczko (i nauczę ich tajemnej metody obierania). I na końcu - jakiś album o Polsce. Znalazłam taki cudny - "Treasures of nature", ale z drugiej strony nie chcę im pokazywać samej przyrody, bo wyjdzie, że mieszkamy w lesie... Oczywiście żartuję, ale chodzi mi o album 'mieszany', czyli przyroda, zabytki i miasta :)

Więc moi drodzy - to chyba ostatnia notka o wyjeździe, którą piszę z Polski!
Mam nadzieję, że nie zgubię się na żadnym lotnisku, że nic się nie opóźni i, że będę mogła coś wam napisać jak tylko przyjadę albo z któregoś lotniska.

A jeśli nie, to jak wstanę następnego dnia w Sparks, NV...

***

Mam Żubrówkę w żubranku!
Czekoladki Wedla w serduszku.
Torcik wedlowski.
No i 2 albumy o Polsce :)


0 komentarze: