poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Boca Reservoir, Sparks High, mall i wszystko inne

Zacznę od wczorajszego dnia - spędzonego nad jeziorem. Jak się okazało byliśmy w Kalifornii :) Boca Reservoir - to jezioro, nad którym byliśmy. Właściwie to nie jezioro, tylko zbiornik :) Ale mimo wszystko było naprawdę ładnie.

Pięknie były również widoki po drodze. Nevada, no i Kalifornia, są naprawdę piękne :)
Ale zresztą oceńcie sami... Ale przed tym trochę Reno/Sparks (nie potrafię określić, co jest czym, bo granicy właściwie nie ma) - niestety na razie widziane z samochodu.









No i już poza miastem:








No i już nad Boca Reservoir:




Chciałam pójść dalej i porobić jakieś fajne zdjęcia, ale pomyślałam, że to przecież teren pustynny i mogą być tam węże - i oczywiście okazało się, że dobrze myślałam - Ann powiedziała, że są tam grzechotniki. Więc doszłam tylko do tego miejsca, gdzie kończyła się trawa:




Śliczna Tayliese:


I Drue:


I co robiliśmy nad jeziorem? Było nas sporo: Ann, Allan, Jess, Mindi, Drue, Kane i Tayliese. Allan ma motorówkę, więc wzięliśmy ją ze sobą, Jess pływała na kole (tak się u nas w Polsce na to mówi, przynajmniej ja tak na to mówię) i w ogóle było fajnie. Bardzo gorąco, słońce mocno grzało i ciężko było znaleźć cień ;)

Wszystkie zdjęcia z Boca Reservoir: http://picasaweb.google.pl/tenmonths/BocaReservoirIWidokiZSamochodu

Wróciliśmy ok. 14. Wieczorem był obiad i potem odwieźliśmy Tayliese, bo z nami mieszka tylko Kane. Tay i Kane to dzieci Tanea'i, która nie może opiekować się swoimi dziećmi - mieszka w Las Vegas. Nie będę wyjaśniać, dlaczego tak jest - bo wydaje mi się, że byłoby to nie w porządku.
No i kiedy odwoziliśmy Tay, przejeżdżałyśmy obok Sparks High - szkoły, do której będę chodzić. Zdjęcie jest średnie, robiłam je z samochodu, ale zawsze jest :)



A przed odwiezieniem Tay, poszłyśmy z Jess na krótki spacer. :)
Dom rodziny Pagni:


Ponderosa Drive:




Doszłyśmy na plac zabaw i pohuśtałyśmy się na naprawdę niewygodnych huśtawkach. Huśtawki w tle:


A to ogródek:




I na koniec, słynne kolorowe kółeczka na śniadanie ;)


Reszta zdjęć: http://picasaweb.google.pl/tenmonths/PonderosaDriveIOkoliceSparksHigh

Dzisiaj byłyśmy z Jess, Nolanem (przyjcielem/chłopakiem Jess, ale jej rodzice nie wiedzą o tym drugim, hehe) i Kanem w mall (hehe), mieliśmy tylko 3h (TYLKO), bo byliśmy z Kanem i musieliśmy wracać, żeby mógł się zdrzemnąć - był tak zmęczony, że zasnął w drodze powrotnej.
Byłam naprawdę niezdecydowana, a było z czego wybierać. Kupiłam sobie tylko jedną fajną bluzę, a resztę zakupów zostawiam na potem ;) Zdjęć nie robiłam - przeeepraszam, hehe - porobię następnym razem ^^

No i teraz jestem już również po spotkaniu w school district. Zostało mi tylko spotkanie w Sparks High School i wybranie wszystkich przedmiotów.

Na razie to wszystko.
Właśnie siedzę w kuchni z laptopem, Ann robi obiad, ale teraz rozmawia przez telefon.

Wszystko tutaj wygląda inaczej - ulice, domy, sklepy. Ludzie w sklepie są BARDZO mili - poważnie. Zabawna historia - w Aeropostale, sprzedawca zapytał, czy chcę otrzymywać informacje o promocjach na maila i powiedziałam, że tak - wtedy zaczęło się robić śmieszne, gdy literowałam mu mojego długiego maila majajaw at poczta onet pl, lol. Na końcu mówię "dot pe el", a on "pe el?", hehe. Zabawnie.

I nie powiem, że nie tęsknię. Na przykład w tym momencie tego nie odczuwam, ale zwykle, gdy budzę się rano, po prostu tęsknię. Jest mi jakoś smutno, czegoś brak. Tu jest pięknie, wszystko jest idealnie, ale mimo, że jestem dopiero 3 dzień to czasem chciałabym wrócić do Polski na jeden dzień i wrócić znów tutaj.
Ciekawe, co będzie potem, bo teraz nawet do końca nie pojmuję, że to będzie całe 10 miesięcy! Teraz wydaje się, że jestem po prostu na wakacjach. Ot, przyjechałam na 2, 3 tygodnie, zaraz wrócę i zobaczę rodziców, brata, kota...
Ale nie :) Tak nie będzie i coś czuję, że za jakiś czas będzie mnie czekać rozczarowanie, mimo, że teraz to wiem. To dziwnie brzmi, ale mimo wszystko - zrozumiecie, jak sami wyjedziecie na taką wymianę. Chociaż może tylko ja odczuwam coś takiego?

Jess jest teraz na treningu (jest cheerleaderką), tzn. Allan właśnie po nią pojechał do Bishop Minogue - jej szkoły. Właśnie zaczęła treningi, co oznacza, że będę miała zdecydowanie więcej czasu (będę się zdecydowanie nudzić) i mniej do opowiadania ;)

A teraz coś osobistego - gdy tu dojechałam dostałam infekcji ucha, tzn. dziurki w uchu, bo miałam na sobie kolczyki (takie małe...) przez cały lot - więc taka mała rada - nie zakładajcie kolczyków do samolotu >> Do dziś infekcja się trzyma, chociaż powoli schodzi.

Wspomniałam o Nolanie - poznałam go dziś, jak już napisałam to przyjeciel-chłopak Jess, no i o tym drugim nie wiedzą jej rodzice. Poznałam też drugiego przyjeciela Jess (jej przyjeciele to głównie faceci) - Cole'a.
Jess nie jest taka niewinna, jak się może wydawać ^^ Nie chcę robić z tego bloga o ich życiu prywatnym (hmm, i tak taki jest), więc chyba wiecie, co mam na myśli. I nie, nie tylko z nim. Co mnie dziwi - a nie powinno ;)

No i chyba to wszystko, co mam do napisania. Jest super gorąco, słońce praży (przez co mam wysypkę >>) i jest po prostu pięknie ;)
Jest 19 i jestem troszkę zmęczona, ale nie aż tak, więc wydaje mi się, że zmiana czasu męczy mnie coraz mniej ;) Chociaż ogółem myślałam, że to inne uczucie.
A w moim wypadku to prostu nagły spadek energii i wyładowanie baterii. Gadam, gadam, gadam i nagle...śpię ;) A gadam ogółem dużo. A nawet ZA dużo, hehe.


7 komentarze:

Anonimowy pisze...

z tym uczuciem rozczarowania itp., to chyba wszyscy tak maja-perfect wyslal mi taka ksiazeczke, gdzie caly wyjazd jest ograniczony do 6 czy 7 etapow i chyba takie cos sie tam pojawia. A ja lece za 10 dni...

Maja pisze...

Moim zdaniem to bzdura. Każdy odczuwa to indywidualnie. Dostałam 'guidebook' od USSE i dla mnie to jest śmieszne...

Wg. nich powinnam teraz przechodzić etap drugi, czyli 'Honeymoon', ma trwać parę tygodni, a minęły jak na razie 3 dni.

Po prostu wydaje mi się, że te uczucia są bardziej skomplikowane.

Anonimowy pisze...

zawsze chcialem mieszkac w jakims pustynnym miejscu ;P strasznie Ci zazdroszcze ;P i gratuluje, ze udalo Ci sie kogos na spacer wyciagnac ;P ja dopiero wczoraj pierwszy raz kogos na rowerze widzialem ;P

Anonimowy pisze...

chwila tesknoty warta jest takich przezyć w stanach, zdjecia sa boskie, widac ze rodzine masz naprawde w porzadku, w koncu skomentowalam twoją notke (bo prosiłas) wczesniej tylko czytalam :D twoje wakacje bedą trwac 10 miesiecy wiec nie masz powowdu do zmartwien, oby tak dalej
pozdrowienia z Polska kraj, pisać tu twoja polska przyjaciel z białystok, :DDDDDDDD Patrycja być ja! pozdrawiać i całować! - tak, tak, polski trudny być język :)
:*

Anonimowy pisze...

a jakimi aparatami robisz zdjęcia? ;>

Maja pisze...

@joy - canon 350d.

Anonimowy pisze...

Bla bla bla :D Masz fajnie, ze Jess sie Toba 'zajmuje'. Co do zmiany czasu... wlasnie ta bateria to jest to ^^'